Przychodnia w Befasy (Madagaskar)

PRZYCHODNIA

LICZBA PROJEKTU: 600 PACJENTÓW/M-C

MIEJSCE: MADAGASKAR

NR PROJEKTU: 15/2018

Prze­ka­za­li­śmy 46 987 zł na budo­wę przy­chod­ni w Befa­sy na Madagaskarze.

Tam, gdzie nie ma mostów

W miej­sco­wo­ści Befa­sy miesz­ka oko­ło 800 osób, a sąsied­nie wio­ski mają kolej­ne kil­ka­set miesz­kań­ców. Lokal­na lud­ność rzad­ko może liczyć na pomoc medycz­ną. Naj­bliż­szy szpi­tal znaj­du­je się 50 km stąd, jed­nak sta­je się nie­do­stęp­ny, kie­dy od grud­nia do maja w rze­ce Kaba­to­me­na przy­bie­ra woda. A mostów nie ma. W oko­li­cy był kie­dyś ratow­nik medycz­ny. Jacek Jarosz, wolon­ta­riusz z Pol­ski pra­co­wał na Mada­ga­ska­rze kil­ka mie­się­cy. Pro­wi­zo­rycz­ny punkt medycz­ny odwie­dza­ło mie­sięcz­nie ponad 600 osób!

Była to mała, jed­no­izbo­wa cha­ta z tra­wy i paty­ków oraz z dachem kry­tym strze­chą. Pacjen­tom za łóż­ko słu­żyć musiał kawa­łek koca, a za salę cho­rych kawa­łek zie­mi w cie­niu man­gow­ca. Zamiast pla­stra trze­ba było uży­wać taśmy kle­ją­cej, a sto­jak na kro­plów­ki zastą­pić kawał­kiem gałę­zi. Nikt jed­nak nie narze­kał. To była pierw­sza pomoc medycz­na dostęp­na w oko­li­cy. „Któ­re­goś dnia przy­szło sie­dem osób z odle­głej o 15 km wio­ski. Uskar­ża­li się na pro­ble­my żołąd­ko­wo-jeli­to­we. Oka­za­ło się, że jesz­cze nigdy nie zetknę­li się z mydłem” – opo­wia­da Jacek. I doda­je: „Na dzie­sięć naj­częst­szych przy­czyn śmier­ci co naj­mniej sześć jest ści­śle zwią­za­nych z bra­kiem pod­sta­wo­wej opie­ki medycznej”.

Sza­man zabrał zdrowie

Gdy do szpi­ta­la nie da się doje­chać, cho­rzy mogą zwró­cić się tyl­ko do sza­ma­nów. Ci odpra­wia­ją rytu­ały i zaklę­cia. Nie­ste­ty, ofe­ru­ją tak­że groź­ne w skut­kach „tera­pie”. Każ­de­go popo­łu­dnia w wio­sce na spa­cer wycho­dzi nie­po­zor­ny męż­czy­zna. Poko­nu­je kil­ka­set metrów piasz­czy­stą dro­gą i zawra­ca do swo­jej chat­ki. Towa­rzy­szy mu dziew­czyn­ka. Ści­ska dłoń męż­czy­zny i cicho opo­wia­da, co widzi dooko­ła. Jest prze­wod­ni­kiem swo­je­go nie­wi­do­me­go ojca. Pas­cal nie jest nie­wi­do­my od uro­dze­nia. Kil­ka lat temu zacho­ro­wał na zapa­le­nie spo­jó­wek. Pro­ste zaka­że­nie, któ­re przy odpo­wied­niej kura­cji mogło­by ustą­pić, sza­man potrak­to­wał maścią o fatal­nym dzia­ła­niu. Męż­czy­zna, któ­ry przy­szedł do sza­ma­na z bła­hym pro­ble­mem, wyszedł nie­peł­no­spraw­ny. Przez brak dostę­pu do opie­ki medycz­nej stra­cił wzrok, a wraz z nim szan­sę na nor­mal­ne życie.

Ambu­lans zaprzę­żo­ny w woły

Cza­row­ni­cy to jed­no, a fatal­na infra­struk­tu­ra medycz­na i dro­go­wa to dru­gie. Pew­ne­go popo­łu­dnia pod pro­wi­zo­rycz­ną przy­chod­nię pod­je­chał tra­dy­cyj­ny mal­ga­ski wóz, zaprzę­żo­ny w dwa byki. Przy­je­cha­ła nim mat­ka z trzy­let­nim dziec­kiem. Chłop­czyk pod­czas zaba­wy wło­żył dłoń pod koło tego same­go wozu, któ­ry teraz słu­żył mu za „ambu­lans”. Dwa pal­ce jed­nej ręki wisia­ły bez­ład­nie na kil­ku ścię­gnach i kawał­ku skó­ry. W takiej sytu­acji w Euro­pie szyb­ka inter­wen­cja chi­rur­gicz­na dała­by real­ne szan­se na odzy­ska­nie peł­nej spraw­no­ści. Na Mada­ga­ska­rze jed­nak pro­ble­mem sta­ło się nawet naj­prost­sze zaopa­trze­nie rany. Trze­ba było doko­nać peł­nej ampu­ta­cji pal­ców. Ryzy­ko zaka­że­nia tęż­cem było duże, więc rodzi­na uda­ła się do odda­lo­ne­go o dwa­dzie­ścia dwa kilo­me­try pań­stwo­we­go punk­tu medycz­ne­go. Dro­ga do powia­to­we­go mia­sta, gdzie przyj­mo­wał pie­lę­gniarz, zaję­ła im pra­wie 8 godzin. A na miej­scu oka­za­ło się, że szcze­pion­ki się skończyły.

Praw­dzi­wa przy­chod­nia. Murowana

Po wyjeź­dzie wolon­ta­riu­sza set­ki ludzi zosta­ło pozba­wio­nych pomo­cy medycz­nej. Dla­te­go w Befa­sy wraz z Redemp­to­ris Mis­sio sfi­nan­so­wa­li­śmy budo­wę „Cha­ty Medy­ka”. Będzie to nie­wiel­ka, muro­wa­na przy­chod­nia z dostę­pem do prą­du i wody, w któ­rej sta­le będzie moż­na uzy­skać pomoc medycz­ną. Ośro­dek zdro­wia ma stać na tere­nie misji Obla­tów Maryi Nie­po­ka­la­nej. Po zakoń­cze­niu prac budow­la­nych prak­ty­kę medycz­ną roz­pocz­nie lokal­na kadra. Przy­naj­mniej jeden wykształ­co­ny Mal­gasz będzie sta­łym pra­cow­ni­kiem przy­chod­ni zdro­wia. Będzie wspie­ra­ny przez spe­cja­li­stów-wolon­ta­riu­szy z Polski.

Budowa przychodni w Befasy (Madagaskar)

Budowa przychodni w Befasy (Madagaskar)

Na Mada­ga­ska­rze łatwiej zetknąć się z cza­ra­mi i klą­twa­mi niż z lekar­stwa­mi i medy­cy­ną. A naj­czę­ściej spo­ty­ka się skraj­ną biedę.

Budowa przychodni w Befasy (Madagaskar)

Jacek Jarosz, wolon­ta­riusz: Przy­je­cha­łem do Ber­na­det­te, któ­ra mia­ła wyso­ką gorącz­kę i była odwod­nio­na. Jej rodzi­ce są bar­dzo ubo­dzy. Miesz­ka­ją w małej chat­ce, w któ­rej obok maty do spa­nia stoi klat­ka z kura­mi. Było tam ciem­no, dusz­no i cia­sno, więc zde­cy­do­wa­łem, by poło­żyć dziew­czyn­kę obok cha­ty. Na zie­mi roz­ło­ży­li­śmy matę i koc, a kro­plów­kę przy­mo­co­wa­li­śmy przy gli­nia­nej ścia­nie. Przez kil­ka godzin nad pacjent­ką czu­wa­ła rodzi­na, a stan cho­rej powo­li się poprawiał.

Budowa przychodni w Befasy (Madagaskar)

Pierw­szy trans­port leków do wioski