Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze

DOŻYWIANIE 1760 DZIECI NA MADAGASKARZE

LICZBA PROJEKTU: 1760 POSIŁKÓW NA DZIEŃ

MIEJSCE: MADAGASKAR

NR PROJEKTU: 9/2024

Prze­ka­za­li­śmy na Mada­ga­skar 450 000 zł na doży­wia­nie prze cały rok 1760 dzieci.

Prze­ka­za­li­śmy 450 000 zł na rocz­ne doży­wia­nie 1760 dzie­ci na Madagaskarze.

Według naj­now­szych danych ONZ, z 30 milio­nów miesz­kań­ców Mada­ga­ska­ru ponad 25 milio­nów żyje za oko­ło 9 zło­tych dzien­nie. Ponad­to 2,3 milio­na osób jest zagro­żo­nych gło­dem, a ponad 500 000 dzie­ci uzna­je się za skraj­nie nie­do­ży­wio­ne. Obec­na sytu­acja jest wyni­kiem kry­zy­su kli­ma­tycz­ne­go, w szcze­gól­no­ści susz, cyklo­nów oraz zja­wi­ska El Niño, któ­re powo­du­je utrzy­my­wa­nie się ponad­prze­cięt­nie wyso­kich tem­pe­ra­tur. W cią­gu ostat­nich 15 lat Mada­ga­skar doświad­czył 48 cyklo­nów. W odpo­wie­dzi na te wyzwa­nia, rząd Mada­ga­ska­ru, przy wspar­ciu orga­ni­za­cji mię­dzy­na­ro­do­wych i NGO, podej­mu­je sze­reg dzia­łań mają­cych na celu popra­wę sytu­acji żyw­no­ścio­wej i sani­tar­no-epi­de­mio­lo­gicz­nej. Pro­gra­my pomo­co­we obej­mu­ją dys­try­bu­cję żyw­no­ści, budo­wę infra­struk­tu­ry wod­no-kana­li­za­cyj­nej oraz wspar­cie dla rol­nic­twa poprzez dostar­cza­nie nasion odpor­nych na suszę i cyklo­ny. Nasza Fun­da­cja rów­nież od wie­lu lat włą­cza się w pomoc.

Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze
Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze
Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze
Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze

Soa ma 2,5 roku. Cho­dzi z rodzi­ną na wysy­pi­sko. Cze­ka, kie­dy mama znaj­dzie coś, co da się sprze­dać, by kupić potem jedze­nie. Naj­czę­ściej jedzą kuku­ry­dzę i goto­wa­ny maniok. Jak jest lepiej, to jest też ryż. Zabaw­ka­mi dziew­czyn­ki są nakręt­ki od bute­lek i kolo­ro­we sznur­ki. Zbie­ra je wśród śmie­ci. Są bar­dzo cen­ne, więc pil­nu­je je jed­na ze star­szych koleżanek.

Gdy zbli­żasz się do wysy­pi­ska śmie­ci w 35-stop­nio­wym upa­le, ocze­ku­jesz, że zaraz obez­wład­ni cię fetor. Tym­cza­sem na wysy­pi­sku śmie­ci w sto­li­cy Mada­ga­ska­ru nie czu­jesz nic. Jak to? – pytasz miej­sco­wych. Oni odpo­wia­da­ją: w tej górze śmie­ci nie ma nic, co mogło­by gnić: ani kawał­ka żyw­no­ści, ani brud­nych bute­lek czy pojem­ni­ków. Tu nie mar­nu­je się choć­by kęs jedze­nia, każ­da kość idzie dla zwie­rząt domo­wych, a każ­dy kawa­łek pla­sti­ku jest sta­ran­nie wymy­ty i uży­ty raz jesz­cze. Cen­nych rze­czy prze­cież się nie wyrzu­ca.
Aku­rat pod­jeż­dża cię­ża­rów­ka z nową dosta­wą śmie­ci. Dzie­ci i kobie­ty pędzą na bosa­ka po hał­dach odpad­ków, z któ­rych ster­czy to, co naj­cen­niej­sze: kawa­łek dru­tu, meta­lu, odła­mek twar­de­go pla­sti­ku. W rękach hak domo­wej robo­ty, żeby móc szyb­ciej roz­grze­by­wać śmie­ci i wyprze­dzić sąsia­da obok w wyści­gu po butel­kę pet.

By mieć co do garn­ka włożyć

Przy­cho­dzą tu, bo nie mają wyj­ścia. Tej bie­dy nie da się opi­sać: w domu skle­co­nym z desek i bla­chy, na powierzch­ni 15 metrów kw. żyje 14 człon­ków rodzi­ny. Obok stoi dziw­na kon­struk­cja z drew­na, poro­śnię­ta czymś w rodza­ju wino­ro­śli. Alta­na? Nie – prysz­nic. W środ­ku pole­wasz się wodą z kub­ka, któ­ra jed­no­cze­śnie nawad­nia rośli­ny, dają­ce coś w kształ­cie papry­ki. Po wodę cho­dzą kobie­ty i dzie­ci. Jak dale­ko? A róż­nie: cza­sem pół kilo­me­tra, cza­sem trzy. W sto­li­cy bra­ku­je wody, dosta­wy prą­du są cały czas prze­ry­wa­ne, inter­net to luk­sus. Podob­nie jak kom­plet­ne ubra­nie: wła­ści­wie każ­dy tu cho­dzi w podar­tych rze­czach. I każ­dy wsta­je o trze­ciej rano, by dotrzeć na targ. Naj­po­pu­lar­niej­szym środ­kiem trans­por­tu jest dwu­ko­ło­wy wózek, cią­gnię­ty ręcz­nie, prze­ła­do­wa­ny do gra­nic moż­li­wo­ści. Widzi się bosych ludzi, któ­rzy z wóz­kiem, ważą­cym nawet sto kilo, bie­gną poran­ną uli­cą, by coś sprze­dać, pohan­dlo­wać, zała­twić – by wie­czo­rem mieć co do garn­ka wło­żyć. Głów­nie ryż z liść­mi. Mię­so absol­went stu­diów je raz w mie­sią­cu. Prze­cięt­ny czło­wiek dużo, dużo rzadziej.

Mat­ka czter­na­sto­oso­bo­wej rodzi­ny zła­pa­ła szczę­ście za nogi: od dobrych ludzi dosta­ła dwa garn­ki, trzy miski i kil­ka tale­rzy oraz kub­ków. Tyl­ko dzię­ki temu otwar­ła biz­nes: przy dro­dze sprze­da­je naj­tań­sze jedze­nie, spo­rzą­dzo­ne z ryżu.

Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze

Nja­ka ma czte­ry lata. Razem z dwój­ką star­szych bra­ci pra­cu­je na wysy­pi­sku. Boi się nad­jeż­dża­ją­cych cię­ża­ró­wek, któ­re przy­wo­żą śmie­ci. Bra­cia od razu bie­gną, żeby wyprze­dzić inne dzie­ci. Nja­ka dołą­cza do nich dopie­ro, kie­dy kie­row­ca wyłą­cza sil­nik. Za dobry dzień pra­cy może zaro­bić 1000 aria­rów (oko­ło 1 zł). To bank­not, któ­ry Nja­ka trzy­ma w ręku. Jest na nim wiel­ki most, któ­ry zapie­ra chłop­cu dech w pier­siach. Czy kie­dy­kol­wiek go zobaczy?

Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze

Aina ma 12 lat, a na wysy­pi­sku pra­cu­je już od kil­ku lat. Nie skoń­czy­ła trze­ciej kla­sy, kie­dy zmarł ich tata i nie mie­li zupeł­nie za co żyć. „Jak mamy dobry dzień, to znaj­du­je­my cał­kiem dobre, pla­sti­ko­we butel­ki – mówi. – Myje­my je i sprze­da­je­my. Moż­na dostać 50 aria­rów (5 gro­szy). Za to, co uda nam się zaro­bić, kupu­je­my coś do jedze­nia. Jak nikt nic nie zaro­bił, to gotu­je­my kil­ka łyżek ryżu w dużej ilo­ści wody i pije­my taki wrzą­tek. Marze­nie? – Kie­dyś zna­la­złam gło­wę lal­ki z pięk­ny­mi wło­sa­mi. Marzę o praw­dzi­wej lal­ce, takiej z ręko­ma i nogami”.

Nie będą musia­ły pracować

Czy moż­na coś zro­bić? Jak moż­na pomóc, gdy ser­ce się kra­je, widząc kil­ku­let­nie dzie­ci pra­cu­ją­ce na wysy­pi­sku lub tłu­ką­ce kamie­nie na sprze­daż? Przede wszyst­kim trze­ba je nakar­mić. Co dru­gie jest nie­do­ży­wio­ne, każ­de ma paso­ży­ty, każ­de nara­żo­ne jest na bie­gun­kę i mala­rię, któ­re w warun­kach nie­do­ży­wie­nia są śmier­tel­ne. Gdy będą mia­ły co jeść, nie będą musia­ły pra­co­wać. Może dzię­ki temu tra­fią do szko­ły. To daje im jaką­kol­wiek szan­sę. Bez tego – jak mówią – zaro­bić tu moż­na tyl­ko na jesz­cze cięż­szy los.

Ponad pół milio­na posiłków

Od wie­lu lat Fun­da­cja doży­wia tysią­ce dzie­ci na Mada­ga­ska­rze. Co roku roz­da­je­my ponad pół milio­na gorą­cych posił­ków: w sto­łów­kach, szko­łach, na uli­cach, w kamie­nio­ło­mach. W tym roku posta­no­wi­li­śmy roz­sze­rzyć pomoc dla dzie­ci pra­cu­ją­cych na wysy­pi­skach w sto­li­cy kra­ju, Anta­na­na­ry­wie. W skraj­nych przy­pad­kach, jak na wysy­pi­sku, obiad ratu­je życie. Wśród dzie­ci cho­dzą­cych do szko­ły, pozwa­la kon­ty­nu­ować naukę, odcią­ga je od pra­cy, zapo­bie­ga śmier­ciom z powo­du cho­rób zakaź­nych. Tak napraw­dę: jedze­nie jest potrzeb­ne wszę­dzie i każdemu.

Pomoc orga­ni­zo­wa­na jest w kil­ku ośrod­kach: i w mia­stach, i na pro­win­cji. Jedze­nie goto­wa­ne jest w wiel­kich kotłach, na ogni­skach zbu­do­wa­nych z cegieł. W środ­ku pro­ste, ale pożyw­ne: ryż, liście przy­po­mi­na­ją­ce szpi­nak, skrzy­deł­ka z kurczaka.

Dożywianie 1760 głodnych dzieci na Madagaskarze

Doży­wia­nie dzie­ci na jed­nych z wysy­pisk stolicy.