W Afryce cały czas trwa wojna

header
Wojna
Fot.: archi­wum projektu/Burundi
Wojna
Wojna
Fot.: archi­wum projektu/Burundi

CZY SŁY­SZE­LI­ŚCIE KIE­DYŚ O DRU­GIEJ WOJ­NIE KON­GIJ­SKIEJ? A SPO­WO­DO­WA­ŁA ŚMIERĆ 5,4 MILIO­NA LUDZI. BYŁ TO NAJ­KRWAW­SZY KON­FLIKT OD ZAKOŃ­CZE­NIA II WOJ­NY ŚWIATOWEJ.

Kie­dy koń­czy się jed­na, w innym miej­scu wybu­cha kolej­na. W latach 60. i 70. XX wie­ku trwa­ła woj­ny w Nige­rii, w latach 80. wybu­chła trwa­ją­cą do dziś woj­na w Ugan­dzie, w latach 90. nara­sta­ły kon­flik­ty w Rwan­dzie. Ich momen­tem kul­mi­na­cyj­nym sta­ło się ludo­bój­stwo, któ­re­go echa wciąż nie milk­ną. W latach 90. i na począt­ku lat dwu­ty­sięcz­nych toczy­ły się dwie woj­ny kon­gij­skie, w któ­re zaan­ga­żo­wa­ły się tak­że inne pań­stwa tego regio­nu. Lata, kie­dy w Afry­ce nie ma woj­ny są czę­sto lata­mi pano­wa­nia dyk­ta­to­rów, któ­rzy korup­cją i pry­wat­ny­mi wydat­ka­mi dopro­wa­dza­ją kraj do ruiny, skru­pu­lat­nie budu­ją za to sys­tem tota­li­tar­ny. Czy wyni­ka to z cha­rak­te­ru zamiesz­ku­ją­cych Afry­kę ludzi? Nie. 

Gata­ra, Burundi

BIA­ŁE PIĘTNO

Klu­czem do zro­zu­mie­nia Afry­ki jest pozna­nie jej histo­rii i wpły­wu, jaki mie­li­śmy na nią my, Euro­pej­czy­cy. TO, CO NAZY­WA­MY EPO­KĄ WIEL­KICH ODKRYĆ GEO­GRA­FICZ­NYCH, DLA AFRY­KI BYŁO EPO­KĄ INWA­ZJI EURO­PEJ­SKIEJ. Od XV wie­ku teren Afry­ki był dzie­lo­ny pomię­dzy Por­tu­ga­lię, Wiel­ką Bry­ta­nię, Fran­cję i inne pań­stwa, któ­re chcia­ły mieć swój udział w wydo­by­ciu dóbr natu­ral­nych odkry­tych w Afry­ce. Pań­stwa euro­pej­skie poko­ny­wa­ły stop­nio­wo lokal­nych wodzów i zaj­mo­wa­ły kolej­ne tere­ny. Czy przy­no­si­ły do Afry­ki cywi­li­za­cję? Nie. Zro­bi­ły z niej swój maga­zyn. Miał to być teren, z któ­re­go czer­pią zło­to, pieprz i nie­wol­ni­ków, a póź­niej tak­że dia­men­ty i ropę naf­to­wą. Euro­pej­skie kopal­nie zło­ta i dia­men­tów zatrud­nia­ły miesz­kań­ców Afry­ki jedy­nie jako robot­ni­ków. Osca­ro­wy „Krwa­wy dia­ment” dobrze obra­zu­je ciem­ne stro­ny tego pro­ce­de­ru. Cały zdo­by­ty towar pły­nął do Euro­py, a cały dochód ze sprze­da­ży zasi­lał kon­ta wła­ści­cie­li wiel­kich kon­cer­nów. Nie ina­czej sta­ło się, kie­dy z począt­kiem XX w. nade­szła EPO­KA ROPY NAF­TO­WEJ. W latach 30. i 40. Fran­cu­zi, Hisz­pa­nie i Bry­tyj­czy­cy szu­ka­li ropy w swo­ich kolo­niach: Nige­rii, Egip­cie, Suda­nie, Libii. Wspie­ra­ne przez rzą­dy euro­pej­skich mocarstw fir­my takie jak BP czy Shell sto­so­wa­ły kil­ka tak­tyk. Jed­ną było wyku­po­wa­nie za gro­sze kon­ce­sji od uza­leż­nio­nych od nich rzą­dów kolo­nial­nych. Spo­so­bem zjed­na­nia lokal­nej lud­no­ści była z kolei zapła­ta sym­bo­licz­nej sumy za wyko­rzy­sta­nie jej tery­to­rium. Nie była to jed­nak koniecz­ność. Kon­cer­ny otrzy­my­wa­ły peł­ną zgo­dę na pro­wa­dze­nie odwier­tów w każ­dym miej­scu, któ­re wska­żą geo­lo­go­wie, nie­za­leż­nie od zgo­dy miesz­kań­ców tego terenu. 
 

OLO­IBI­RI W NIGERII

W 1956 r. odkry­to tam zło­ża ropy naf­to­wej. Kon­cern Shell-BP korzy­stał z dział­ki do roku 1972, wydo­by­wa­jąc milio­ny bary­łek ropy, a miej­sco­wej lud­no­ści pła­cąc za eks­plo­ata­cję dział­ki 10 fun­tów rocz­nie. Do Olo­ibi­ri do dziś nie zosta­ła dopro­wa­dzo­na elek­trycz­ność. Na zdję­ciu czysz­cze­nie wycie­ku ropy z opusz­czo­nej stud­ni Shell Petro­leum Deve­lop­ment Com­pa­ny w Olo­ibi­ri. Źró­dło 14 zosta­ło zamknię­te w latach 1970’, ale w 2004 r. nastą­pił wyciek 20 tys. beczek ropy.

Wojna
Fot.: Omo­la­de Adunbi/Wikimedia Commons

KONIEC WOJ­NY, POCZĄ­TEK WOJEN

Po II woj­nie świa­to­wej w Afry­ce zaczę­ły rodzić się lokal­ne nacjo­na­li­zmy. Miesz­kań­cy ropo­no­śnych tere­nów zaczę­li upo­mi­nać się o zysk z dóbr natu­ral­nych tere­nów, któ­re zamiesz­ku­ją. Pro­ces deko­lo­ni­za­cji postę­po­wał (ROK 1960 NAZY­WA­NY JEST ROKIEM AFRY­KI, BO WTE­DY POWSTA­ŁO 17 NIE­POD­LE­GŁYCH PAŃSTW. W 1977 roku pro­kla­mo­wa­no nie­pod­le­głość Fran­cu­skie­go Soma­li, czy­li Dżi­bu­ti. Na tym zakoń­czył się pro­ces deko­lo­ni­za­cji, ale wie­le zależ­no­ści kolo­nial­nych funk­cjo­nu­je nadal. Przez nie­któ­rych Saha­ra Zachod­nia nazy­wa­na jest ostat­nią kolo­nią Afry­ki).

Czy sły­sze­li­ście kie­dyś o dru­giej woj­nie kon­gij­skiej (1998–2003)? A spo­wo­do­wa­ła śmierć 5,4 milio­na ludzi. Był to naj­krwaw­szy kon­flikt od zakoń­cze­nia II woj­ny świa­to­wej. Licz­bę ofiar może­my porów­nać do licz­by ofiar holo­cau­stu (oko­ło 6 milio­nów), o któ­rym zapew­ne wszy­scy sły­sze­li­śmy znacz­nie więcej.

Powo­jen­na histo­ria Demo­kra­tycz­nej Repu­bli­ki Kon­ga jak w soczew­ce poka­zu­je pro­ble­my, z któ­ry­mi bory­ka­ją się pań­stwa Afry­ki przez ostat­nie kil­ka­dzie­siąt lat.

II woj­na kongijska

Ta woj­na nazy­wa­na jest wiel­ką woj­ną afrykańską.

Wojna
Fot. Don-kun, TUBS/Wikimedia Commons

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO?

Cof­nij­my się prze­ło­mu XI i XX wie­ku. Kon­go znaj­du­je się pod pano­wa­niem Leopol­da II, kró­la Bel­gii. To teren obfi­tu­ją­cy w zło­to, miedź, ropę i dia­men­ty (50 proc. świa­to­we­go wydo­by­cia). Wszyst­kie surow­ce pozo­sta­ją w posia­da­niu Bel­gów, podob­nie wyglą­da to w pozo­sta­łych kolo­niach. Pod pano­wa­niem kró­la Leopol­da II w cią­gu 30 lat zgi­nę­ło kil­ka milio­nów ludzi. By zmu­sić ludzi do nie­wol­ni­czej pra­cy przy pro­duk­cji kau­czu­ku, dopusz­cza­no się nie­wy­obra­żal­nych zbrodni.

Kon­go

Ojciec patrzy na odcię­te koń­czy­ny swo­jej pię­cio­let­niej cór­ki, Kon­go, pierw­sze lata XX.

Wojna
Fot. Wiki­me­dia Commons

17 WYKSZTAŁ­CO­NYCH LUDZI

Na kon­ty­nen­cie zaczy­na­ją się rodzić pierw­sze ruchy naro­do­we. Poja­wia­ją się tak­że pierw­sze gło­sy potę­pia­ją­ce kolo­nia­lizm. Jak to wyglą­da w Kongu?

Lata 50. XX wie­ku. W kinach mogli­śmy śle­dzić roz­wój karie­ry Mary­lin Mon­roe, a w Pol­sce losy „Niko­de­ma Dyz­my” czy „Sza­ta­na z siód­mej kla­sy”. Tym­cza­sem w Kon­gu funk­cjo­no­wał STA­TUS EVO­LUE – MIESZ­KAŃ­CA, KTÓ­RY „EWO­LU­OWAŁ”, czy­li prze­jął euro­pej­skie oby­cza­je, w oczach władz kolo­nial­nych wyra­sta­jąc ponad oby­cza­je rdzen­nej lud­no­ści. By go uzy­skać, trze­ba było zdać serię egza­mi­nów pisem­nych i prak­tycz­nych, pole­ga­ją­cych na przy­kład na spo­ży­wa­niu posił­ków w odpo­wied­ni sposób.

Więk­szość miesz­kań­ców nie ma moż­li­wo­ści uzy­ska­nia wykształ­ce­nia. To wyja­śnia wie­le z tego, co w Kon­gu i wie­lu innych pań­stwach Afry­ki wyda­rzy­ło się póź­niej. W 1960 r. powsta­ło nie­pod­le­głe pań­stwo o nazwie Repu­bli­ka Kon­ga. Na jej cze­le sta­nął pre­mier Patri­ce Lumum­ba. W TYM CZA­SIE OSÓB Z WYŻ­SZYM WYKSZTAŁ­CE­NIEM W PAŃ­STWIE BYŁO 17. Dostęp do wykształ­ce­nia w Kon­gu mie­li tyl­ko szczę­ścia­rze, któ­rych przy­ję­to do szkół misyj­nych. I w rękach tej wła­śnie garst­ki z dnia na dzień zna­lazł się obo­wią­zek zarzą­dza­nia gospo­dar­ką kon­gij­ską. Jak jed­nak moż­na się spo­dzie­wać, pań­stwa euro­pej­skie nie odda­ły waż­nych dla sie­bie tere­nów bez walki.

Powsta­nie Konga

Patri­ce Lumum­ba pro­kla­mu­je nie­pod­le­głość Kon­ga (w obec­no­ści bel­gij­skie­go pre­mie­ra Gasto­na Eysken­sa), 1960 r. 
Wojna
Fot. Wiki­me­dia Commons

ZIM­NA WOJ­NA W AFRYCE

Pierw­szy cios zada­ła Bel­gia, doga­du­jąc się za ple­ca­mi nowe­go kon­gij­skie­go rzą­du z guber­na­to­rem boga­tej w zło­ża mie­dzi pro­win­cji Katan­ga i w zamian za korzy­ści pry­wat­ne czy­niąc z niej zależ­ne od sie­bie mario­net­ko­we pań­stwo. To skom­pli­ko­wa­ło i tak już trud­ną sytu­ację kra­ju, któ­ry musiał od zera zbu­do­wać całą admi­ni­stra­cję. W tym samym cza­sie w Kon­gu Bel­go­wie zgro­ma­dzi­li swo­je woj­ska pod pre­tek­stem ochro­ny swo­ich oby­wa­te­li. Co zro­bił pre­mier? Popro­sił o pomoc ONZ. Któ­re przy­sła­ło woj­sko, ale mają­ce za zada­nie chro­nić jedy­nie lud­ność cywil­ną. Zde­spe­ro­wa­ny pre­mier pogrą­żo­ne­go w cha­osie pań­stwa zwró­cił się więc o pomoc do ZSRR. I to był ide­al­ny pre­tekst dla Sta­nów Zjed­no­czo­nych. W oczach zim­no­wo­jen­nej opi­nii publicz­nej i Lulum­ba obja­wił się jako komu­ni­sta. Tyle wystar­czy­ło, aby USA zde­cy­do­wa­ły się prze­pro­wa­dzić prze­wrót i zastą­pić go jego naj­bliż­szym współ­pra­cow­ni­kiem, Jose­phem Mobu­tu. Przez kolej­ne pięć lat w Kon­gu sza­la­ła woj­na domo­wa, w teo­rii pomię­dzy siła­mi rzą­do­wy­mi a rebe­lian­ta­mi z sepa­ra­ty­stycz­nej pro­win­cji lub wier­ny­mi pamię­ci byłe­go pre­mie­ra, a w prak­ty­ce pomię­dzy woj­skiem Mobu­tu dofi­nan­so­wy­wa­nym przez Sta­ny Zjed­no­czo­ne a gru­pa­mi wspie­ra­ny­mi przez ZSRR. Jest to sche­mat, któ­ry może­my prze­nieść na wie­le innych państw afry­kań­skich. STA­NY ZJED­NO­CZO­NE I MOCAR­STWA EURO­PY I AZJI W CZA­SIE ZIM­NEJ WOJ­NY URZĄ­DZI­ŁY Z AFRY­KI POLE, NA KTÓ­RYM MOGŁY PRO­WA­DZIĆ WAL­KĘ, jed­no­cze­śnie nie anga­żu­jąc się ofi­cjal­nie i nie tocząc woj­ny na wła­snym tery­to­rium. Nie bra­no tu jed­nak pod uwa­gę gigan­tycz­nych strat w ludziach i w gospo­dar­ce państw afry­kań­skich. Woj­na w latach 60. XX wie­ku w Kon­gu pochło­nę­ła 100 tysię­cy ofiar. 

W Pen­ta­go­nie

Joseph Mobu­tu przyj­mo­wa­ny przez ame­ry­kań­skie­go sekre­ta­rza obro­ny Caspa­ra W. Wein­ber­ge­ra (1983).

Wojna
Fot. Frank Hall/Wikimedia Commons

CZAS DYKA­TA­TO­RA

Przez kolej­ne 30 lat, do roku 1997, na cze­le Kon­ga stał Joseph Mobu­tu. Czło­wiek cie­szą­cy się popar­ciem Sta­nów Zjed­no­czo­nych, a będą­cy zara­zem przy­ja­cie­lem Niko­lae Cau­ce­scu. Bez­li­to­sny dyk­ta­tor, któ­ry w 1966 r. demon­stra­cyj­nie na oczach tłu­mu powie­sił przed­sta­wi­cie­li par­tii opo­zy­cyj­nych. Mobu­tu stwo­rzył sys­tem zależ­no­ści, opie­ra­ją­cy się na korup­cji. GDY UMIE­RAŁ, JEGO PRY­WAT­NY MAJĄ­TEK OPIE­WAŁ NA 5 MILIAR­DÓW DOLA­RÓW. W tym cza­sie w nie­któ­rych regio­nach kra­ju nie­do­ży­wio­nych było 50% miesz­kań­ców, a z bra­ku stud­ni pito desz­czów­kę. Mobu­tu na fali rewo­lu­cji kul­tu­ral­nej prze­mia­no­wał pań­stwo na Zair, a miesz­kań­com kazał zmie­niać imio­na na afry­kań­skie, chcąc w ten spo­sób powró­cić do korze­ni, przy­wró­cić poczu­cie państwowości.

Czy rząd Sta­nów Zjed­no­czo­nych był świa­do­my jego zbrod­ni? Tak. A jed­nak wciąż udzie­lał Mobu­tu finan­so­we­go wspar­cia, ponie­waż poma­gał utrzy­mać ame­ry­kań­skie wpły­wy w regio­nie. Kie­dy w latach 70. XX wie­ku po upad­ku Impe­rium Por­tu­gal­skie­go wybu­chła woj­na domo­wa w byłej por­tu­gal­skiej kolo­nii Ango­li, powtó­rzy­ła się histo­ria z Kon­ga. Stro­ny rywa­li­zu­ją­cych ze sobą grup poli­tycz­nych uzy­ska­ły wspar­cie odpo­wied­nio ZSRR i Sta­nów Zjed­no­czo­nych (za pośred­nic­twem wojsk Zairu). Woj­na, któ­ra mogła­by trwać kil­ka mie­się­cy, roz­cią­gnę­ła się na 30 lat i pochło­nę­ła ponad 500 tysię­cy ofiar wśród lud­no­ści cywil­nej. OBIE STRO­NY KON­FLIK­TU STA­LE OTRZY­MY­WA­ŁY WSPAR­CIE ŚWIA­TO­WYCH MOCARSTW.

Osta­tecz­nie do ustą­pie­nia Mobu­tu przy­czy­ni­ło się jego zaan­ga­żo­wa­nie w kon­flikt w Rwan­dzie.

Rwan­da, 2001 rok

Dzie­ci uli­cy. Po ludo­bój­stwie w Rwan­dzie w 1994 roku poja­wi­ła się ogrom­na licz­ba sie­rot. Zja­wi­sko, któ­re wcze­śniej w spo­łecz­no­ści ruan­dyj­skiej prak­tycz­nie nie ist­nia­ło. Sie­ro­ta­mi zaj­mo­wa­ła się bliż­sza lub dal­sza rodzi­na. Obec­nie rząd w Ruan­dzie zamy­ka domy dziec­ka i ma nadzie­ję ogło­sić się pierw­szym afry­kań­skim pań­stwem bez sie­ro­ciń­ców. Zastą­pić ma je w cało­ści rodzi­ciel­stwo zastępcze.

Wojna
Fot. Kon­rad Piskała
 

„Na czter­na­stu wzgó­rzach, któ­re wcho­dzą w skład powia­tu, na począt­ku 1994 roku miesz­ka­ło 119 tysię­cy ludzi. Masa­kry roz­po­czę­ły się tu o godzi­nie jede­na­stej 11 kwiet­nia i zakoń­czy­ły o czter­na­stej 14 maja. Pod­czas tych pię­ciu tygo­dni zgi­nę­ło oko­ło 50 tysię­cy z 59 tysię­cy miej­sco­wych Tut­sich. Zabi­ja­li ich ochot­ni­cy z bojó­wek inte­ra­ham­we, szko­lo­nych przez woj­sko rwan­dyj­skie, oraz sąsie­dzi Hutu codzien­nie od godzi­ny dzie­wią­tej do sie­dem­na­stej, włą­cza­jąc nie­dzie­le i święta”.

(Jean Hatz­feld, Stra­te­gia anty­lop, Wydaw­nic­two Czar­ne, 2009)

Rwan­da była kolo­nią, do I woj­ny świa­to­wej nie­miec­ką, a potem bel­gij­ską. Wła­dze kolo­nial­ne popie­ra­ły i pod­trzy­my­wa­ły wykształ­co­ną do XIX wie­ku struk­tu­rę kasto­wą, według któ­rej mniej­szość przy­na­le­żą­ca do ple­mie­nia Tut­si zaj­mo­wa­ła wyż­sze sta­no­wi­ska niż więk­szość nale­żą­ca do ple­mie­nia Hutu. Od cza­su odzy­ska­nia nie­pod­le­gło­ści w 1962 r. w Rwan­dzie docho­dzi­ło do kon­flik­tów pomię­dzy Tut­si a docho­dzą­cy­mi swo­ich praw Hutu. Momen­tem kul­mi­na­cyj­nym był rok 1994, w któ­rym doszło do Ludo­bój­stwa w Rwan­dzie. Bojow­ni­cy Hutu, mają­cy popar­cie rzą­du, DOKO­NA­LI MOR­DU NA PRA­WIE MILIO­NIE TUT­SI. Na pomoc ofia­rom przy­szły par­ty­zanc­kie oddzia­ły Tut­si z Ugan­dy. Wte­dy z kolei z kra­ju zbiec musie­li Hutu, w oba­wie przed zemstą. Dwa milio­ny uchodź­ców na proś­bę państw zachod­nich przy­jął wła­śnie Zair i to sta­ło się bez­po­śred­nią przy­czy­ną pierw­szej woj­ny kon­gij­skiej w latach 90. XX wie­ku. W wyni­ku tej woj­ny od wła­dzy odsu­nię­ty został Mobu­tu, a na cze­le Zairu sta­nął sprzy­mie­rzo­ny z nowym rzą­dem Rwan­dy prze­myt­nik bro­ni Lau­rent Kabi­la. Prze­mia­no­wał on Zair na Demo­kra­tycz­ną Repu­bli­kę Konga.

WIEL­KA WOJ­NA AFRYKAŃSKA

Dru­ga woj­na kon­gij­ska, czy­li naj­więk­sza woj­na w histo­rii Afry­ki, wybu­chła w rok po zakoń­cze­niu pierw­szej woj­ny. Nowy pre­zy­dent naka­zał rwan­dyj­skim woj­skom opusz­cze­nie swo­je­go tery­to­rium. Wal­ki toczy­ły się pomię­dzy siła­mi Kon­ga, wspie­ra­ny­mi przez prze­by­wa­ją­cych na ich tery­to­rium uchodź­ca­mi Hutu i woj­skiem Rwan­dy, wspie­ra­nym przez mniej­szość Tut­si. Po obu stro­nach zaan­ga­żo­wa­ły się inne pań­stwa tego regio­nu. WOJ­NA POCHŁO­NĘ­ŁA 5,4 MILIO­NA IST­NIEŃ LUDZ­KICH. Zakoń­czy­ła się w teo­rii w roku 2003, nato­miast jej skut­ki, takie jak głód, cho­ro­by czy wysie­dle­nia, roz­cią­gnę­ły się w cza­sie na kolej­ne lata. Kon­se­kwen­cje tych i wie­lu innych kon­flik­tów obser­wu­je­my do dziś. Nie uspo­ko­iły się tak­że waśnie pomię­dzy skłó­co­ny­mi stro­na­mi, a rzą­dy Kon­ga i Rwan­dy nie kon­tro­lu­ją w peł­ni wszyst­kich orga­ni­za­cji, któ­re two­rzą kolej­ne bojów­ki, powo­łu­ją­ce się pamięć zamordowanych.

Kon­go

Spo­tka­nie kon­gij­skich kobiet,  ofiar gwał­tów, któ­re zosta­ły przy­wró­co­ne do życia w swo­ich spo­łecz­no­ściach. Gwałt, trak­to­wa­ny jako narzę­dzie wojen­ne, zwią­za­ny jest rów­nież z wyklu­cze­niem ofiar z lokal­nej wspólnoty.

Wojna
Fot. L. Werchick / USAID/Wikimedia Commons

CZYM JEST WOJ­NA DLA LUD­NO­ŚCI CYWILNEJ?

Bru­tal­ność woj­ny, któ­rą zna­my na pod­sta­wie słup­ków sta­ty­styk i liczb zabi­tych się­ga dale­ko poza to, co jeste­śmy w sta­nie sobie wyobrazić.

Woj­na to kry­zys gospo­dar­czy, to głód, tysią­ce spa­lo­nych domów, skle­pów, pól. W Rwan­dzie PKB w roku 1994 spa­dło o 50%, a do sta­nu z 1993 r. wró­ci­ło dopie­ro w roku 2004, czy­li po 10 latach. TO MASO­WE PRZE­SIE­DLE­NIA I SET­KI TYSIĘ­CY UCHODŹ­CÓW. To ludzie, któ­rych domy zosta­ły zbu­rzo­ne lub zosta­li z nich wypę­dze­ni, któ­rzy tra­ci­li źró­dło utrzy­ma­nia. To zgwał­co­ne kobie­ty, któ­re nie otrzy­mu­ją pomo­cy, ani medycz­nej, ani psy­cho­lo­gicz­nej. To dzie­ci, któ­re stra­ci­ły rodzi­ców, czę­sto zabi­tych na ich oczach. Wie­le spo­śród nich jest upro­wa­dza­nych, uczo­nych zabi­ja­nia, siłą prze­kształ­ca­nych w bojow­ni­ków za spra­wę, któ­rej nie rozu­mie­ją, zmu­sza­nych do popeł­nia­nia zbrod­ni, któ­re zmie­nia­ją je na zawsze.

Kon­go

Byli żoł­nie­rze-dzie­ci z Konga.

Wojna
Fot. L. Rose/Wikimedia Commons
 

PORY­WA­NE, BY ZABIJAĆ

„Zosta­wia­li za sobą skrwa­wio­ne tru­py i pogo­rze­li­ska. A tak­że papier­ki po rabo­wa­nych w wio­sko­wych skle­pach bisz­kop­tach i cukier­kach, któ­re na mgnie­nie oka znów prze­mie­nia­ły ich w dzie­ci nie­po­tra­fią­ce się oprzeć sło­dy­czom. Z każ­dym mor­dem star­si sta­żem par­ty­zan­ci powta­rza­li młod­szym: Teraz nie macie już dokąd wra­cać. Nie ma dla was powro­tu”. (Repor­taż o żoł­nier­zach-dzie­ciach w Ugan­dzie, Woj­ciech Jagiel­ski, Noc­ni wędrow­cy, WAB, 2009)

W Rwan­dzie, pod­czas ludo­bój­stwa doko­na­ne­go na Tut­si, wie­lu spo­śród miesz­kań­ców Hutu zosta­ło posta­wio­nych przed wybo­rem zabi­cia swo­ich sąsia­dów lub wraz z wła­sną rodzi­ną dołą­cze­nia do gro­na ofiar. Z tego same­go powo­du wie­lu Hutu nie wra­ca­ło do swe­go daw­ne­go miej­sca zamiesz­ka­nia w oba­wie przed zemstą ze stro­ny oca­la­łych. WYDA­RZE­NIA TE NA ZAWSZE ZMIE­NI­ŁY LUDZI, któ­rzy do tam­tej pory w wie­lu regio­nach żyli obok sie­bie bez żad­nych konfliktów.

Wojna
Fot.: archi­wum projektu/Burundi

ŚWIA­TO­WA POLITYKA

Euro­pej­skie impe­ria pozwo­li­ły daw­nym kolo­niom na nie­pod­le­głość, zosta­wia­jąc je jed­no­cze­śnie zupeł­nie nie­przy­go­to­wa­ny­mi, bez odpo­wied­nich kadr, bez struk­tur admi­ni­stra­cyj­nych. Było to szcze­gól­nym wyzwa­niem wobec tra­dy­cyj­nych struk­tur etnicz­nych, któ­re nie pokry­wa­ją się z gra­ni­ca­mi poli­tycz­ny­mi i są cią­głym zarze­wiem kon­flik­tów i walk. Nie dały im tak­że moż­li­wo­ści udzia­łu w korzy­sta­niu z wła­snych dóbr natu­ral­nych, co w wie­lu pań­stwach dopro­wa­dzi­ło do powsta­nia sys­te­mów tota­li­tar­nych, jako alter­na­ty­wy dla cha­osu woj­ny domo­wej. W tym samym cza­sie impe­ria takie jak ZSRR czy USA wkro­czy­ły do Afry­ki. Anga­żo­wa­ły uza­leż­nio­ne od sie­bie gospo­dar­czo pań­stwa w wiel­ko­świa­to­wą poli­ty­kę. Robi­ły to za pomo­cą regu­lar­ne­go wspar­cia finan­so­we­go, z któ­re­go korzy­sta­ły jedy­nie uprzy­wi­le­jo­wa­ne eli­ty, a tak­że przez HAN­DEL BRO­NIĄ, w któ­rym przo­du­ją powo­łu­ją­ce się na war­to­ści demo­kra­tycz­ne pań­stwa takie jak USA czy Szwe­cja. Ręka­mi kra­jów afry­kań­skich mocar­stwa toczy­ły woj­nę o prze­wa­gę na kon­ty­nen­cie czy o dostęp do złóż ropy naf­to­wej. A to wpły­wa­ło na tym więk­sze uza­leż­nie­nie państw afry­kań­skich od świa­to­wych mocarstw na kolej­ne dziesięciolecia.

Kin­ga Koze­ra
dla Pol­skiej Fun­da­cji dla Afryki

Asma­ra, Ery­trea 2017

Jeden z czoł­gów, któ­re zosta­ły zwie­zio­ne na zło­mo­wi­sko sprzę­tu woj­sko­we­go w Asma­rze, któ­ry został po woj­nie o nie­pod­le­głość Ery­trei, zakoń­czo­nej w 1991 roku. 
Wojna
Fot. Kon­rad Piskała
 

CICHO I CIER­PLI­WIE CZEKAJĄ

„Są róż­ne. Te małe, bel­gij­skie, wyglą­da­ją jak duże klu­ski ślą­skie, bo mają taką dziur­kę pośrod­ku. Te wło­skie za to, pła­skie, okrą­głe, przy­po­mi­na­ją tro­chę dobrze wypie­czo­ne racu­chy. Inne, tej samej pro­duk­cji, pęka­te, wyso­kie, na myśl przy­wo­dzą pącz­ki z cze­ko­la­dą. Miesz­czą się w dło­ni. Są też takie, któ­re do złu­dze­nia przy­po­mi­na­ją kubek, mają nawet taką meta­lo­wą rącz­kę. To te, któ­re wyska­ku­ją. Są rów­nież więk­sze, okrą­głe, znów wło­skie, wyglą­da­ją­ce jak tale­rze, i te kwa­dra­to­we, ame­ry­kań­skie, przy­po­mi­na­ją­ce małą waliz­kę. Cze­ka­ją. Cicho i cier­pli­wie pod cien­ką war­stwą zie­mi. Cza­sa­mi prze­miesz­cza­ją się wraz z wydma­mi, cza­sa­mi prze­no­szą je poja­wia­ją­ce się po desz­czach okre­so­we rze­ki. Nikt nie wie, gdzie są. Tym mniej­szym wystar­czy nawet dzie­sięć kilo­gra­mów naci­sku. Czy­li pies, koza. Albo małe dziec­ko. Te więk­sze potrze­bu­ją stu, cza­sa­mi dwu­stu kilo­gra­mów. Czy­li wiel­błąd lub auto. Do wybo­ru, do kolo­ru, bo w pia­skach Tery­to­riów Wyzwo­lo­nych Kró­lew­skie Siły Zbroj­ne zosta­wi­ły ich sie­dem milio­nów sztuk, czy­niąc Saha­rę Zachod­nią naj­więk­szym polem mino­wym świa­ta. (…) Do tej pory zabez­pie­czo­no jedy­nie nie­wiel­ki pro­cent ziden­ty­fi­ko­wa­nych zagro­żo­nych tere­nów. Mimo to zna­le­zio­no ponad dzie­sięć tysię­cy sub­bomb kase­to­wych i dwa tysią­ce kon­wen­cjo­nal­nych nie­wy­bu­chów. Ofia­ra­mi maro­kań­skich min zosta­ło już ponad dwa i pół tysią­ca osób”.

Bar­tek Sabe­la, Wszyst­kie ziar­na pia­sku, Wydaw­nic­two Czar­ne, 2015)

 

OBO­ZY UCHODŹ­CÓW – PAŃ­STWA W PAŃSTWIE

„Obo­zy uchodź­ców to pań­stwo w pań­stwie, kraj na poży­czo­nej zie­mi” – Bar­tek Sabe­la opi­su­je obo­zy Saha­ryj­czy­ków w Algie­rii (uchodź­ców spod oku­pa­cji Maro­ka), w któ­rych od lat 1980’ żyją tysią­ce ludzi. Począt­ko­wo żyli bez wody, toa­let, pra­cy, edu­ka­cji, by przez 40 lat z obo­zów zor­ga­ni­zo­wać pro­wi­zo­rycz­ne pań­stwo, w któ­rych nowe poko­le­nie budu­je już muro­wa­ne domy. – “Jedze­nie dostar­cza­ne przez algier­skie woj­sko było pod­sta­wo­we, ale wystar­cza­ją­ce, by nie cier­pieć gło­du. Była mąka, olej, socze­wi­ca, faso­la. Nie było jed­nak żad­nych owo­ców ani mię­sa. Nie tyl­ko na począt­ku. Przez dłu­gie lata. Nie było też koców, ubrań i opie­ki medycz­nej. Przez pierw­sze mie­sią­ce w obo­zo­wi­skach był tyl­ko jeden lekarz, Saha­ryj­czyk, któ­ry skoń­czył trzy lata medy­cy­ny na algier­skim uni­wer­sy­te­cie. Mia­no­wa­no go potem mini­strem zdro­wia. Misja Leka­rzy bez Gra­nic, któ­ra przy­by­ła do obo­zów pod koniec 1976 roku, nie mogła powstrzy­mać sze­rzą­cych się epi­de­mii. W cią­gu lata na odrę zmar­ło ponad tysiąc dzie­ci. Ludzie wspo­mi­na­ją, że w obo­zach nie star­cza­ło żywych, by kopać gro­by zmarłym”.

(Bar­tek Sabe­la, Wszyst­kie ziar­na pia­sku, Wydaw­nic­two Czar­ne, 2015)

Algie­ria

Powódź w obo­zie uchodź­ców z Saha­ry Zachod­niej w Algierii

Wojna
Fot. Wiki­me­dia Commons 
 

„Inwen­ta­ry­za­cja prze­pro­wa­dzo­na pod koniec 1995 roku w czte­rech naj­waż­niej­szych obo­zach dla uchodź­ców powsta­łych w Gomie (Kon­go, obo­zy dla milio­na osób z Rwan­dy) wyka­za­ła: dwa tysią­ce trzy­sta dwa­dzie­ścia czte­ry bary, czte­ry­sta pięć­dzie­siąt restau­ra­cji, pięć­set dzie­więć­dzie­siąt skle­pów, ponad sześć­dzie­siąt zakła­dów fry­zjer­skich, pięć­dzie­siąt aptek, trzy­dzie­stu kraw­ców, dwa­dzie­ścia pięć skle­pów mię­snych, pięć kuź­ni, czte­ry stu­dia foto­gra­ficz­ne, trzy kina, dwa hote­le oraz jed­ną rzeźnię”.

(Lin­da Polman, Kara­wa­na kry­zy­su. Za kuli­sa­mi prze­my­słu pomo­cy huma­ni­tar­nej,
Wydaw­nic­two Czar­ne, 2016)