Przekazaliśmy 405 470 zł na całoroczne codzienne dożywianie 1500 najbiedniejszych dzieci na Madagaskarze.
Usłyszeli, że u nas dostaną jeść...
Nata i jego dwóch starszych braci przyszli pod stołówkę w Mampikony, gdzie polscy misjonarze codziennie karmią 500 dzieci. Byli brudni, zmęczeni i głodni. Ich tata nie żyje. Nie mają nic: ani pola, ani domu. Często śpią pod drzewem mangowca w okolicy pola, na którym mamie akurat udało się znaleźć pracę. Dwoje starszych chłopców pracuje z mamą. Usłyszeli, że u nas dzieci dostają jeść – mówi o. Dariusz Marut. — Przyszli.
Dzieci pracują, wywożąc gruz na taczkach. Zrudziałe włosy dziewczynki to jeden z objawów niedożywienia.
Życie nie rozpieszcza tu nikogo. W regionie 30 proc. dzieci cierpi na wszystkie typy niedożywienia. Wtedy śmierć z powodu biegunki, malarii, duru brzusznego, chorób pasożytniczych to kwestia kilku dni. Ludzie zarabiają i żyją z dnia na dzień, bez stałej pracy, ubezpieczenia czy emerytur. Tutaj wstaje się już o 3 rano, by pójść po wodę, narąbać drewna i rozpalić ogień. Potem na pole, kiedy jest jeszcze w miarę chłodno, a upał nie pali wszystkiego.
Dzieci pracują w kamieniołomach
Praca dzieci nikogo tutaj nie dziwi, stała się prawie normą. U nas mnóstwo dzieci nie idzie do szkoły — mówi o. Dariusz Marut. — Zamiast wziąć tornister i iść się uczyć, 10-latek idzie pielić ryż, stojąc do kolan w błocie.
W dużych miastach dzieci często pracują na śmietnikach, zbierając metal i butelki. W Mampikony wykonują inne prace: zbierają i rąbią drewno na opał, noszą wodę, pracują przy uprawie ryżu, cebuli i kukurydzy. Dziewczynki piorą odzież nad rzeką, a wielu 7‑latków pracuje przy wypasie bydła. Dzieci pracują też w kamieniołomach i kopalniach. Dostają w przeliczeniu 1 zł dziennie, a nieraz pracują tylko za jedzenie.
Skrajna bieda w epidemii
Szczególnie teraz, po izolacji w pandemii, sytuacja stała się krytyczna. Wiele rodzin popadło w skrajne ubóstwo, nie mając ani pracy, ani zapasów, ani perspektyw. Gdy dzieci chorowały, nie było za co ich ratować. Większość nie miała aktu urodzenia, świat więc nawet o nich nie wiedział. Odchodziły w ciszy i w beznadziei, zapomniane.
Roxelle mieszka w Andilambe. Chłopiec ukończył pierwszą klasę i przerwał naukę z powodu biedy w epidemii. Przez ostatnie miesiące pracował z rodzicami na polu ryżowym, patrząc, jak rówieśnicy idą w tym czasie do szkoły.
Jean de Dieu ma 14 lat, a jest dopiero w czwartej klasie podstawówki. Chłopiec nauczył się liczyć nie w szkole, ale w kamieniołomach. Wraz z rodzicami i młodszym bratem tłukli od rana do wieczora kamienie. Za potłuczenie dużego pojemnika otrzymywali 20 groszy – Bardzo często bolały mnie ręce, bardzo bolały – wspomina chłopiec. – Młotek jest ciężki i owijałem szmatą rękę, bo robiły się bąble lub ścierała się skóra. Musiałem też uważać na odpryski, które wpadały do oczu. Najgorzej było, jak ktoś się zranił i potem długo nie mógł pracować. Wtedy gotował ryż dla innych. W tym roku zmarł tato chłopca. Jean de Dieu rozważał porzucenie nauki i powrót do pracy. Na szczęście, dzięki pomocy żywnościowej nie musi pracować, ale może spokojnie się uczyć w szkole.
Mama Sylvii jest wdową. Nie posiada własnego pola, wiec najmuje się do pracy przy uprawie ryżu. Zarabia 2 zł dziennie i często nie wystarcza to na podstawowe wyżywienie, nie mówiąc już o edukacji dwójki dzieci. Bez pomocy Polskiej Fundacji dla Afryki Sylvia nie miałaby szans na naukę, choć było to jej wielkim marzeniem. Drugim marzeniem są okulary słoneczne, które widziała kiedyś na filmie.
Komu pomożemy?
Wobec pogłębiającego się ubóstwa wskutek powodzi i epidemii na północy Madagaskaru konieczne jest kontynuowanie projektów dożywiania najuboższych dzieci — a nawet ich rozszerzenie. Projekt obejmuje w tym roku dzieci z kilku ośrodków, prowadzonych przez ojców duchaczy – misjonarzy z Polski: w Mampikony (dom dziecka i dwie stołówki dla 692 dzieci), w stołówkach we wsiach: Tsimijaly, Andongona, Andilambe (311 dzieci), w Mahajanga (szkoła dla 155 dzieci) i w stolicy (stołówka, centrum dzieci ulicy – 350 dzieci). Na dzienne dożywianie jednego dziecka potrzebne jest 2,90 zł (koszt ryżu, warzyw, mięsa, owoców, drewna na opał i wynagrodzenia dla pracowników). Dzieci objęte pomocą mieszkają w domach, a posiłki jedzą w przerwie między lekcjami. Dla wielu to jedyny posiłek w ciągu dnia. Najbiedniejszym przekazywana jest żywność do domu.