Przekazaliśmy na Madagaskar 20 166 euro na budowę internatu dla studentów w Mahajanga.
Gotowy budynek internatu:
Moja wioska spłonęła. Cała – kilkaset domów ze słomy poszło z dymem. Spaliło się też gimnazjum, w którym się uczyłem. Dla mnie była to tragedia: koniec nauki w szkole. Opuściłem wioskę i ruszyłem w długą podróż. Pieszo przeszedłem 120 kilometrów, by się uczyć – tak Leolid z Madagaskaru wspomina swoją drogę ku edukacji. Usłyszałem, że tu w Mampikony jest człowiek, który pomaga młodym w pójściu do miejscowej szkoły – kontynuuje opowieść Leolid. – Nie wiedziałem, gdzie jest ta miejscowość, nigdy nie zapuszczałem się tak daleko. Z rodziną podjęliśmy decyzję, że trzeba zaryzykować.
Dostałem talerz, łyżkę
Do Mampikony ruszyłem z kolegą, bez pieniędzy, bez ubrań na zmianę. Nie znaliśmy drogi, tylko orientacyjny kierunek. Tak naprawdę to była podróż w nieznane; nie wiedzieliśmy, co nas tam spotka i czy w ogóle tam dojdziemy. Nasza droga to około 120 kilometrów. Pokonaliśmy ją pieszo w dwa dni. Gdy odnalazłem misję, poprosiłem misjonarza, że chcę się tutaj uczyć. zostałem przyjęty. dostałem przybory do nauki, talerz, łyżkę. Przez znajomych przekazałem rodzicom w wiosce, że znalazłem tu nowe schronienie.
Najlepsi uczniowie
W Mampikony w ośrodku misyjnym pracują Polacy. Tutaj młodzi, znajdujący się w takiej sytuacji jak Leolid, otrzymują szansę na edukację. Uczniowie ci przechodzą bez problemów do gimnazjum i liceum, gdzie nierzadko są najlepszymi uczniami, mimo ciężkiej sytuacji finansowej.
Ale co dalej?
Najbliższy uniwersytet znajduje się jednak daleko. W oddalonym o 240 kilometrów mieście Mahajanga. Pierwszym problemem, poza oczywiście zdaniem egzaminów wstępnych na studia i pieniędzmi na czesne, jest stancja.
Jedzenie liści i złodzieje
Państwowe domy studentów są przeludnione, bez dostępu do bieżącej, czystej wody i elektryczności. Warunki godzą w ludzką godność – wielu studentów śpi na podłodze, ułożeni jeden przy drugim. Odrobina prywatności? Tylko dzięki zasłonkom przy łóżku, które stworzą namiastkę własnego kąta w dziewięcioosobowym pokoju. Studencka myśl techniczna ratuje przed brakiem kuchenki – za tę służy grzałka własnej roboty. Posiłki składają się najczęściej z kilku garści ryżu i liści jadalnych roślin. Brak toalet i prysznicy wymusza na studentach korzystanie z publicznych płatnych umywalni. W mieście nie jest bezpiecznie, często dochodzi do włamań. Zdarza się, że po powrocie z zajęć studenci nie znajdują w domu absolutnie nic.
Warunki przed budową nowego domu:
Prawdziwa kuchnia i bieżąca woda
Stąd też idea domu dla studentów w Mahajanga, budowanego przez katolicką misję na Madagaskarze. Miejsce to będzie godnym miejscem dla zdolnej młodzieży. Studenci znajdą tam dobre warunki do nauki i w bezpiecznym otoczeniu będą pogłębiać wiedzę. Powstanie dom z kuchnią, jadalnią i salą do nauki z pomocnym wyposażeniem. Pokoje będą czteroosobowe. Budynek będzie miał łazienki i prysznice z bieżącą wodą. Pracownicy będą czuwać nad porządkiem i dyscypliną, zapewnią niezbędną pomoc. Stróż uchroni budynek przed rabunkiem.
Koszt budowy domu studenta to 85 302 zł. Polska Fundacja przekazała tę kwotę na powstanie tego budynku.
- sto cegieł – 13 zł
- pięć czterometrowych desek – 66 zł
- ciężarówka piasku – 198 zł
- drzwi drewniane – 290 zł
- osiem stołów – 1114 zł
Alvaro nie ma ojca, który zmarł na malarię. Jego mama wychowuje siedmioro dzieci. Kobieta wraz z dziećmi ciężko pracuje przy uprawie ryżu. Cierpią głód i często jedzą tylko gotowany maniok. Alvaro dzięki pomocy z Polski ukończył gimnazjum i liceum. Zdał bardzo dobrze maturę. Chciałby studiować prawo.
Martina mieszka w szałasie z bambusa. Jej mama samotnie wychowuje dwie córki. Pracuje jako kucharka, ale często choruje. Na utrzymaniu ma też stareńką matkę. Jej skromna pensja nie wystarcza nawet zakup lekarstw i podstawowe wyżywienie. Martina ukończyła w tym roku liceum z bardzo dobrym wynikiem. Chce zostać położną.