Przekazaliśmy 68 000 euro na dożywianie, utrzymanie i edukację dzieci w Mampikony. Niedożywienie w regionie Mampikony na Madagaskarze sięga około 30 proc. Dzieci chorują na wszystkie typy niedożywienia i awitaminozy. Na Madagaskarze matki często umierają przy lub po porodzie. Noworodkiem wtedy zajmuje się babcia lub ktoś inny z rodziny. Nie stać ich na mleko humanizowane dla niemowląt. Dzieci dokarmia się wodą z cukrem bądź mlekiem skondensowanym, co prowadzi do biegunek, infekcji (brudne źródła wody), całkowitego wyniszczenia. A jeżeli dziecko jest niedożywione, to śmierć z powodu biegunki infekcyjnej (bardzo częsta), malarii, duru brzusznego, chorób pasożytniczych to kwestia kilku dni.
W ramach projektu zakupiono m.in. przybory szkolne:
Wykarmienie tych dzieci mlekiem humanizowanym, bez pomocy pracowników centrum zdrowia w Mampikony, byłoby niemożliwe. Dla rodziców był to koszt 105 000 ariarów tygodniowo na samo mleko – czyli niemal najniższa miesięczna pensja krajowa. to około dwustu złotych.
Gdy pytamy Polaków pracujących w Mampikony na Madagaskarze, dlaczego dzieci umierają z głodu, odpowiadają, że najczęstszą przyczyną jest śmierć matki przy porodzie. Do szpitala jest 260 km, kobiety nie rodzą w sterylnych warunkach, ale jedynie przy pomocy znachorki — i umierają. Sto razy częściej niż w Polsce. Tylko co czwarte dziecko ma tu pełną rodzinę. Sierotą zajmuje się najczęściej babcia, pracująca na roli lub sprzedająca placki na targu. Innej pracy dla niej nie ma. Karmi sierotę tym, co ma. Bananem od pierwszego dnia życia. Wodą z cukrem. Rozcieńczonym mlekiem skondensowanym. To wszystko prowadzi do biegunek — śmiertelnych w sytuacji niedożywienia. Mleko w proszku dla dzieci (jedna puszka na tydzień) to 1/4 pensji kobiety pracującej na roli. A często nawet dzieci karmione piersią przez matkę są niedożywione – gdy matka głoduje, jej pokarm nie jest wystarczający.
Edukacja na Madagaskarze
- Około 28 % dzieci w wieku 5–14 lat muszą pracować, by pomóc rodzicom w utrzymaniu domu, co zmusza je do zrezygnowania z edukacji;
- Na 100 dzieci, które trafiają do szkoły podstawowej kończy ją jedynie około 60. Bardzo duży jest wskaźnik uczniów, który powtarzają klasy. Malgaski odpowiednik polskiego gimnazjum kończy tylko 25% procent dzieci.
- Większość malgaskich dzieci, kiedy ma możliwość podjęcia nauki, robi to w przepełnionych i nieprzystosowanych klasach. Natomiast wiele nie ma w ogóle dostępu do szkół.
- Odsetek dzieci w wieku 6–10 lat, które przestały uczęszczać do szkoły w wyniku ograniczenia dotacji w latach 2006–9 wzrósł o 53%;
Edukacja w Mampikony
Analfabetyzm jest tu powszechny. Klasa bywa, że liczy ponad 100 uczniów, za to książka jest jedna na całą klasę. Często w szkołach nie ma lekcji, gdy uczniowie pracują na polu nauczyciela. Już kilkuletnie dzieci pasą całymi dniami byki – jednocześnie zajmując się młodszym rodzeństwem.
Wciąż jednak wiele jest wiosek, w których nie ma dostępu do edukacji. Nieliczne szkoły państwowe są w opłakanym stanie: mają jedną, góra dwie sale, które przykrywa dach sklecony z bambusa. Często klasa ma tylko jedną książkę. Zeszyt i ołówek to też luksus, zwykle dziecku musi wystarczyć wypożyczona tabliczka i kreda. Ta również jest drogocenna: „Jest z zagranicy” mówią dzieci i każdy kawałek dzielą, by starczyło dla kilku kolegów. Zresztą kredą pisze się tylko na lekcjach. W domu do odrabiania zadań musi wystarczyć pisanie patykiem na piasku. Misjonarze za zgromadzenia Ducha Świętego prowadzą na wyspie 20 szkół dla prawie 6000 uczniów. W dzień otwarcia jednej z misyjnych szkół na Madagaskarze niektóre dzieci wyszły z domu o godzinie 6, czyli od razu po wschodzie słońca. Bały się spóźnić — nie mają przecież zegarka. Jedna z mam, widząc swoje dziecko w nowym ubraniu i z plecakiem, rozpłakała się. „Spotkało nas takie wielkie szczęście” – szlochała.
Niedożywione dziecko z Mampikony, fot. Daniel Kasprowicz