Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

HODOWLA I UPRAWA

LICZBA PROJEKTU: 50 DZIECI

MIEJSCE: BOCARANGA, RŚA

NR PROJEKTU: 12/2023

Prze­ka­za­li­śmy 624 455 zł na zało­że­nie hodow­li i upra­wy w Boca­ran­ga na żywie­nie uczniów i ubogich.

Od kie­dy tata zmarł, to jestem głod­ny – mówi ośmio­let­ni Ciri­lo. Do para­fii w Boca­ran­ga przy­cho­dzi, żeby zjeść.

Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

Nazy­wam się Dege­le Julien, nie cho­dzę od daw­na, od dziec­ka. Zatrzy­mu­ję się na pozio­mie zie­mi. W domu nie mam łóż­ka, garn­ka,  tale­rza ani kub­ka. Nawet do jedze­nia nic nie mam. Kie­dyś dosta­łem rower (rodzaj wóz­ka inwa­lidz­kie­go), ale już się zepsuł – zosta­ła tyl­ko sama rama. Jeśli któ­re­goś dnia taki dosta­nę, będę znów mógł pedałować.

Do Boca­ran­ga na pół­noc­nym zacho­dzie Repu­bli­ki Środ­ko­wo­afry­kań­skiej naj­le­piej jechać moto­rem, po śla­dach. Bo dro­gi bywa­ją zami­no­wa­ne. To kraj od lat owład­nię­ty rebe­lią. Brat Tomasz, kapu­cyn, w RŚA od ośmiu lat, opo­wia­da o najem­ni­kach rosyj­skich i innych, któ­rzy nisz­czą mie­nie, palą mosty i krad­ną na drogach.

– Jak jadę ze sto­li­cy, to pie­nią­dze cho­wam w sil­ni­ku, w fil­trze powie­trza. Nie tak daw­no kar­me­li­ta z sąsied­niej para­fii stra­cił na minie nogę.

Ope­ra­cja przy latarce

Kraj udrę­czo­ny woj­ną – jak­by nie miał bez tego zmar­twień. Jest bar­dzo ubo­gi, nawet jak na Afry­kę. Gine­ko­log ope­ru­je tu przy latar­ce, bo odcię­li prąd. Bez bie­żą­cej wody – tej nie ma nawet w mie­ście. Do pom­py z wodą jest kolej­ka nawet na pół dnia. A w niej i tak woda jest brudna.

Na wsiach po wodę cho­dzą dzie­ci kil­ka kilo­me­trów dzien­nie. Ludzie żyją w lepian­kach, ani jed­ne­go muro­wa­ne­go domu. Nie­mal wszyst­kie kobie­ty rodzą w domach.

– Pew­ne­go razu w pią­tek jadę dro­gą i widzę kobie­tę na moto­rze jadą­cą po tych wer­te­pach do poro­du – wspo­mi­na brat Tomasz. – A w nie­dzie­lę – widzę, jak wra­ca z dziec­kiem na ręku. Pew­nie w ponie­dzia­łek poszła w pole.

Ze wsi do wsi ludzie wciąż prze­miesz­cza­ją się na ośle, nie umie­ją czy­tać czy pisać. Do szko­ły (han­gar ze strze­chą, jak jest tabli­ca – to jest dobrze) na wsi idzie co pią­te dziec­ko. W mie­ście dużo lepiej – co pią­te nie idzie.

Pamię­ta­ją, że się najedli

Ale i tu jest cięż­ko – ludzie żyją z drob­ne­go, obwoź­ne­go han­dlu. Na samo­chód dostaw­czy stać kil­ku, kobie­ty noszą towa­ry na gło­wie. Robią mąkę, olej czy plac­ki na sprze­daż. Jak uzbie­ra­ją drew­no na opał, sprze­da­dzą, to dosta­ną oko­ło 700‑1000 fran­ków. A kawa­łe­czek mię­sa – 1000 fran­ków. Więc mię­sa się nie je. Za 500 fran­ków zje się posi­łek – maniok, liście coś jak szpi­nak, mag­gi do sma­ku. Cza­sem tro­chę faso­li czy cebu­la. Stąd powszech­ne ane­mie, nie­do­ży­wie­nie, cho­ro­by i śmierć – nie­od­por­nych, naj­mniej­szych dzieci.

Jak ludzie tu się naje­dzą, to potem dłu­go to wspominają.

Olej na saszetki

Nawet olej jest za dro­gi – sprze­da­je się go tu w saszet­kach, bo całej butel­ki nikt nie kupu­je. Han­dlu­je się za to wszyst­kim – uży­wa­ny­mi buta­mi, pięk­nie wyczysz­czo­ny­mi, zuży­ty­mi butel­ka­mi z nakręt­ką. 11-let­nia dziew­czyn­ka zebra­ła owo­ce man­go i cały dzień sta­ra się je sprzedać.

Na coty­go­dnio­wy targ ludzie przy­wo­żą to, co wyho­do­wa­li. Bo ludzie tu żyją z małych pól – pół hek­ta­ra, cza­sem hek­tar. W polu pra­cu­ją wszy­scy, dziec­ko jak już umie cho­dzić – idzie w pole. Pię­cio­lat­ki pie­lą, ośmio­lat­ki kopią moty­ką, a dzie­się­cio­la­tek to już norm­la­ny pra­cow­nik. Gdy jed­no z doro­słych umie­ra lub nie może pra­co­wać, rodzi­na zaczy­na cier­pieć głód.

Nawet w pole idzie­my pra­co­wać o głodzie

Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

Yves pozo­sta­je bez opie­ki. Tata zmarł wsku­tek ugry­zie­nia węża, a mama idzie w pole, by zdo­być warzy­wa. — Bo czę­sto nie mamy co jeść – mówi dziew­czyn­ka. — Żeby zdo­być jedze­nie, trze­ba się natru­dzić. Czę­sto i ja, i mama idzie­my spać z pustym żołąd­kiem, nawet w pole idzie­my pra­co­wać o gło­dzie. Moim marze­niem są buty i nowe ubranie.

Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

Oso­by w potrze­bie wspie­ra­ją się nawza­jem. Na zdję­ciu: Sam­bel, cier­pią­cy na zabu­rze­nia psy­chicz­ne pro­wa­dzi Jophi­nę, któ­ra nie widzi.

Przy­cho­dzę tu, by zjeść

W para­fii Boca­ran­ga set­ki osób otrzy­mu­ją posił­ki. Codzien­nie doży­wia­ne są sie­ro­ty – to gru­pa oko­ło 50 dzie­ci. Co nie­dzie­lę obia­dy dosta­je do 150 osób. Są to naj­uboż­si, star­si, cho­rzy i oso­by dotknię­te nie­peł­no­spraw­no­ścia­mi. Dodat­ko­wo dwa razy w mie­sią­cu orga­ni­zo­wa­ne są kil­ku­dnio­we spo­tka­nia, w cza­sie któ­rych para­fia zapew­nia potrze­bu­ją­cym wszyst­kie posiłki.

Nie opusz­czam żad­nej nie­dzie­li! – mówi Pau­li­ne. — Przy­cho­dzę tu, by zjeść  i zawsze moje ser­ce się radu­je! Bo to, cze­go mi w życiu potrze­ba, to jedzenie.

Brat Tomasz zda­je sobie spra­wę, jak waż­nym ele­men­tem życia para­fii są posił­ki dla potrze­bu­ją­cych. — Owszem, ludzie przy­cho­dzą tu z potrze­by ducha, ale wiem też, że dla nich uda­ne spo­tka­nie w para­fii to takie, w cza­sie któ­re­go był obiad. A jak już z kawał­kiem mię­sa, to jest jak świę­to – śmie­je się brat Tomasz.

Pro­boszcz, co nie śpi

- Gotu­je­my dla sie­rot, dla ubo­gich, dla dziew­czyn ze szko­ły kra­wiec­kiej i dla tych, któ­rzy są w róż­nych trud­no­ściach – opo­wia­da­ją panie kuchar­ki przy ogrom­nych kotłach. — Wszy­scy jedzą, brzu­chy są peł­ne i wszy­scy się bar­dzo cie­szą.  O naszym pro­bosz­czu mówi­my, że nie śpi, ale poma­ga sie­ro­tom, wdo­wom i tym, co są napraw­dę opuszczeni.

Kozy, kury, warzywa

Wobec roz­le­głych potrzeb żywie­nio­wych w Boca­ran­ga powstał pro­jekt fer­my i upra­wy, któ­re przy­nio­są jedze­nie dla naj­uboż­szych, a w per­spek­ty­wie trzech lat zyski na zakup całej żyw­no­ści, potrzeb­niej dla tej rze­szy ludzi. Powsta­ną budyn­ki dla kóz i kur, zało­żo­na zosta­nie upra­wa warzyw. Powsta­ną młyn, maga­zy­ny, spi­chle­rze, stud­nia, pomiesz­cze­nia dla per­so­ne­lu, a całość zosta­nie ogro­dzo­na solid­nym murem, któ­ry zabez­pie­czy pastwiska.

Da to jedze­nie, ale też pra­cę lokal­nym ludziom. Unie­za­leż­ni para­fię od pomo­cy z zewnątrz, tak by mogła sama doży­wiać swo­ich ubo­gich. To pro­jekt dłu­go­fa­lo­wy i inwe­sty­cyj­ny, dla­te­go szcze­gól­nie pro­si­my o jego wsparcie.

Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

Rosi­ne Wouig­bong ma oko­ło czte­rech lat. Star­szy brat zmarł, dziew­czyn­ka ma jesz­cze rocz­ne­go bra­cisz­ka. Mama cier­pi na zabu­rze­nia psy­chicz­ne. Dzie­ci nie zna­ją taty. Rosi­ne od dwóch lat korzy­sta ze wspar­cia parafii.

Gospodarstwo rolne w Bocaranga (Republika Środkowoafrykańska)

Przy para­fii funk­cjo­nu­je szko­ła kra­wiec­ka dla ponad 60 dziew­czyn, któ­re skoń­czy­ły zale­d­wie kil­ka klas i uro­dzi­ły dziec­ko. One też otrzy­mu­ją posiłki.