Przekazaliśmy 867 euro na zakup niezbędnego środka transportu dla Gabina — niepełnosprawnego chłopaka z Lomé, Togo.
Sytuacja osób niepełnosprawnych w Togo jest bardzo trudna. Zwłaszcza osób dotkniętych niepełnosprawnością umysłową czy neurologiczną. Żyje w tym kraju wiele dzieci z porażeniem mózgowym. Najczęściej powodem są ciężkie porody w domach, czasem w klinikach (małych izbach porodowych), gdzie brakuje sprzętu i dokładnej diagnostyki. Mieszkają one często w ukryciu, schowane po domach. Najczęściej tylko z mamą, bo tak boleśnie dotknięte przez los dzieci są uważane za „przeklęte”, a razem z nimi ich mamy. W Togo bowiem matki dzieci niepełnosprawnych są uważane za czarownice. Kobiety i ich dzieci skazani na samotne życie, bez jakiegokolwiek wsparcia. Rzadko kiedy ojciec zaakceptuje dziecko i żyją razem. Zwykle dzieci z porażeniem mózgowym wymagają niemal całodobowej opieki – jak w takiej sytuacji matka ma zarabiać, skoro cały czas spędza z dzieckiem?
Jednym z niepełnosprawnych dzieci w Togo, znajdujących się w takiej sytuacji, jest Gabin. Ma 16 lat. Od 12 lat mama jest z nim sama. Jak urodziła chłopca, to mąż ją zostawił. Potem się ożenił z kimś innym. Potem i jego spotkało nieszczęście – miał wylew, w wyniku którego jest sparaliżowany. Tak więc mama Gabina nie ma z nim żadnego kontaktu i została bez wsparcia i środków do życia. Taki jest los kobiet, które mają dzieci niepełnosprawne w Togo. Mama Gabina jest bardzo dzielna — radzi sobie, jak może.
Chłopiec jest czysty, zadbany i radosny. Jest inteligentny, rozumie wszystko, co się do niego mówi, chociaż jemu samemu mówi się bardzo trudno. Chłopiec nie może chodzić, ani nic koło siebie zrobić. Ma bardzo nieskoordynowane ruchy i skurcze spastyczne, które uniemożliwiają samodzielne funkcjonowanie. Nawet nie może sam zjeść posiłku. Jego mama jest fryzjerką, długo jednak nie pracowała w zawodzie, gdyż musiała się zajmować chłopcem. Pracowała jako kelnerka w barze od godziny 21 wieczorem do 3 rano, by w ciągu dnia zajmować się synem. Bardzo go kocha, jest on jej jedynym dzieckiem. Rok temu siostry ze Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego, prowadzące Ośrodek Zdrowia w Lomé i opiekujące się 40 niepełnosprawnymi dziećmi, pomogły mamie Gabina otworzyć salonik fryzjerski. Tam kobieta może pracować i równocześnie opiekować się chłopcem. Jej mały dochód pozwala zaspokoić podstawowe potrzeby, a leczenie i reedukacja (kinezyterapia) chłopca są zapewnione przez Ośrodek. Od roku Gabin chodzi do szkoły. Choć tak naprawdę to nie chodzi, ale jest zawożony przez mamę wynajętą taksówką motocyklową. Chłopak jedzie na plecach mamy, siedzącej na miejscu pasażera. A ma już 16 lat i zrobił się naprawdę ciężki. Nie ma jednak wyjścia – to jedyny ośrodek w Lomé, gdzie dzieci z porażeniem mózgowym mogą zostać przyjęte. A w całym Togo jest ich tylko cztery. To nie jest zwykła szkoła, ale ośrodek rehabilitacyjny, gdzie dzieci mogą przebywać ze swymi rówieśnikami. Jest otwarty od 8 rano do 15 po południu. Codziennie trzeba dzieci przywieźć i odebrać po południu. Gabin mieszka daleko od ośrodka, około 12 km, transport jest drogi — 1 200 F CFA (2 euro) dziennie. Mama nie jest w stanie tego płacić. Miesięcznie zarabia około 50 euro. Byłoby o wiele taniej, gdyby miała własny motor i sama zawoziła chłopca do ośrodka. Chłopiec byłby wtedy sam na miejscu pasażera, a nie na jej plecach. Mama chłopaka mogłaby go odwozić na zajęcia i wrócić, by zarabiać w saloniku fryzjerskim. Do tej pory było to niemożliwe ze względu na koszty.