Budowa dwóch wiosek dla trędowatych (Madagaskar)

WIOSKI DLA TRĘDOWATYCH

LICZBA PROJEKTU: 10 DOMÓW

MIEJSCE: MADAGASKAR

NR PROJEKTU: 23/2018

Prze­ka­za­li­śmy na Mada­ga­skar 45 600 euro na budo­wę dwóch wio­sek dla osób cho­rych na trąd. W cza­sie reali­za­cji tego pro­jek­tu pod­ję­li­śmy decy­zję o roz­sze­rze­niu go o misję medycz­ną w roku 2019 (praw­do­po­dob­nie będzie to jesień), ukie­run­ko­wa­ną na lecze­nie i pro­fi­lak­ty­kę tej cho­ro­by. Misję obję­ła kie­row­nic­twem dr Lidia Sto­py­ra z kra­kow­skie­go szpi­ta­la im. Żerom­skie­go, spe­cja­list­ka cho­rób tro­pi­kal­nych, pedia­tra, uczest­nicz­ka kil­ku misji medycz­nych w Afryce.

Naj­pierw poja­wia­ją się prze­bar­wie­nia skó­ry, któ­re zmie­nia­ją się w zgru­bie­nia. Kolej­no nastę­pu­je lokal­ny para­liż – cho­ry tra­ci czu­cie i nie czu­je bólu. Leka­rze mówią, że gdy­by cho­ry czuł ból roz­kła­da­ją­ce­go się cia­ła, to naj­praw­do­po­dob­niej wpadł­by w obłęd.

Trąd jest groź­ny z powo­du bie­dy. W wio­skach na Mada­ga­ska­rze nie ma leka­rzy, cza­sa­mi trze­ba do nich iść czy jechać wozem zaprzę­żo­nym w byki kil­ka­dzie­siąt kilo­me­trów. Cho­ry nie może pra­co­wać, więc nie stać go ani na leki ani na leka­rza z mia­sta. I mimo że anty­bio­ty­ki leczą­ce trąd kosz­tu­ją kil­ka­dzie­siąt dola­rów, na Mada­ga­ska­rze wciąż cho­rzy tra­cą koń­czy­ny, a nawet umie­ra­ją na tę cho­ro­bę. I tak jak w śre­dnio­wie­czu trak­tu­je się ich jak... trędowatych.

Jak mają przeżyć?

Trąd to nie tyl­ko cho­ro­ba, to odrzu­ce­nie, odra­za i samot­ność. To nie tyl­ko cier­pie­nie fizycz­ne, ale i ducho­we. Trę­do­wa­ci żyją w warun­kach skraj­nej nędzy, w opusz­czo­nych, zapa­da­ją­cych się chat­kach. Są soli­dar­ni i wza­jem­nie sobie poma­ga­ją. Oni naj­le­piej rozu­mie­ją swo­je cier­pie­nie. Jak jed­nak, nie będąc zdol­ny­mi do pra­cy, mają przeżyć?

Buty z opon

Trę­do­wa­ty czło­wiek, z bra­ku koń­czyn, nie może już prze­cież pra­co­wać na polu. Z trud­no­ścią gotu­je sobie ryż w garn­ku czy wypie­rze odzież. Zma­ga się z czę­sty­mi infek­cja­mi, któ­re powo­li wynisz­cza­ją jego cia­ło. Wie­lu trę­do­wa­tych ma popa­lo­ne ręce. Gotu­jąc ryż na ogniu nie czu­li, że zbli­ży­li za bli­sko rękę. Nie czu­ją też, kie­dy ranią sobie sto­py. Dla­te­go nawet naj­bied­niej­si wal­czą, by mieć obu­wie – nawet takie ze sta­rych opon. Bez nich zwięk­sza się ryzy­ko oka­le­cze­nia, ropie­nia ran i w koń­cu samo­ist­nych ampu­ta­cji. Nie­le­czo­ny trąd to uszko­dze­nia ner­wów i oczu, defor­ma­cja cia­ła, owrzo­dze­nia i bli­zny. Ponad­to zaję­te są narzą­dy wewnętrz­ne i kościec.

Budowa dwóch wiosek dla trędowatych (Madagaskar)

W takich warun­kach miesz­ka­ją cho­rzy na trąd. To ule­czal­na cho­ro­ba. W wio­skach nadal ludzie boją się trę­do­wa­tych, co powo­du­je ich osa­mot­nie­nie i brak środ­ków do życia.

Budowa dwóch wiosek dla trędowatych (Madagaskar)

Trę­do­wa­ty­mi zaj­mu­ję się od dzie­się­ciu lat – mówi pol­ski misjo­narz na Mada­ga­ska­rze, o. Dariusz Marut. – Przy­cho­dzi­li pro­sić o jedze­nie. Pamię­tam pierw­sze spo­tka­nie. Myśla­łem, że to zwy­kła ubo­ga kobie­ta, któ­ra — jak wie­lu, wie­lu innych każ­de­go dnia – przy­szła po proś­bie na naszą misję.

Nie przej­muj się, zahacz mi worek na przegubie

Przy­go­to­wa­łem tra­dy­cyj­nie wore­czek z ryżem. Kie­dy go wrę­cza­łem, zoba­czy­łem, że wycią­gnię­ta dłoń nie ma pal­ców. Prze­ra­zi­łem się wte­dy. Zro­zu­mia­łem też, skąd przy­pra­wia­ją­cy o mdło­ści zapach roz­kła­da­ją­ce­go się mię­sa. Kobie­ta dostrze­gła moje zmie­sza­nie: Nie przej­muj się, zahacz mi worek na prze­gu­bie. Worek nie miał jed­nak rączek. Od tego dnia wiem, że ryż trze­ba dawać w rekla­mów­ce z uchwytami.

To już mój ostat­ni palec

Dać ryż – to łatwa pomoc. Nie dawa­ło mi jed­nak spo­ko­ju, że rany są otwar­te, że sączy się z nich ropa i widać bia­łe, wycho­dzą­ce na wierzch, kości. Zaczą­łem więc opa­try­wać rany. Poma­łu przy­zwy­cza­iłem się do ich duszą­ce­go zapa­chu. Nie­raz ugi­na­ły mi się kola­na. Rany są róż­ne, przede wszyst­kim na rękach i nogach. Cho­ry kie­dyś zażar­to­wał: Och, to już mój ostat­ni palec i on, nie­ste­ty, też zaczął ropieć.

Rany lęku i odrzucenia

Pamię­tam pierw­szą wycią­gnię­tą kość z pal­ca. W cza­sie opa­trun­ku wypa­dła pra­wie sama. Kobie­ta, nie czu­jąc bólu, zro­bi­ła tyl­ko gry­mas nie­za­do­wo­le­nia, tra­cąc kolej­ny kawa­łek swo­je­go cia­ła. Naj­trud­niej­sze do wyle­cze­nia są jed­nak te rany nie­wi­docz­ne dla oczu — te, któ­re two­rzą się z lęku innych, obrzy­dze­nia i odrzu­ce­nia. Kie­dy czło­wiek, zra­nio­ny cho­ro­bą, ranio­ny jest jesz­cze raz przez społeczeństwo”.

Budowa dwóch wiosek dla trędowatych (Madagaskar)

Po latach cięż­kiej, ale nie­wy­star­cza­ją­cej pra­cy pol­scy ducha­cze posta­no­wi­li: trze­ba wybu­do­wać cho­rym na trąd miej­sce, w któ­rym znaj­dą opie­kę medycz­ną i god­ne warun­ki do życia.

Pro­jekt budo­wy dwóch wio­sek dla trę­do­wa­tych zakła­da zakup zie­mi w Mam­pi­ko­ny i budo­wę dzie­się­ciu skrom­nych muro­wa­nych dom­ków. Dru­ga wio­ska znaj­do­wać się będzie 80 km dalej, w miej­sco­wo­ści Port-Ber­ge. Zie­mia pod budo­wę tej wio­ski już jest, poda­ro­wa­na przez lokal­ny kościół.

W każ­dej wio­sce powsta­nie pięć dwu­po­ko­jo­wych dom­ków dla w sumie 20 osób. Kom­plek­sy wypo­sa­żo­ne w dwie wspól­ne toa­le­ty i pomiesz­cze­nia do mycia. Cho­rzy, któ­rzy zamiesz­ka­ją w budyn­kach, będą w nich prze­by­wać zawsze nie­od­płat­nie. Wokół dom­ków będzie prze­strzeń na wła­sne upra­wy dla osób, któ­re są w sta­nie upra­wiać zie­mię lub ich opiekunów.

Nale­ży pod­kre­ślić, że nie jest to pro­jekt wyklu­cza­ją­cy cho­rych ze śro­do­wi­ska, ale jedy­na moż­li­wa pomoc dla osób dotknię­tych trą­dem, a odrzu­co­nych lub opusz­czo­nych przez rodzi­ny. W cza­sie misji medycz­nej skie­ro­wa­nej prze­ciw trą­do­wi Mada­ga­skar 2019 leka­rze dia­gno­zo­wa­li i leczy­li oso­by cho­re na tę cho­ro­bę, by po wyle­cze­niu mogły nor­mal­nie funk­cjo­no­wać w swo­ich spo­łecz­no­ściach. Wio­ski są prze­zna­czo­ne dla osób, któ­re nie mia­ły dokąd wrócić.

Budowa dwóch wiosek dla trędowatych (Madagaskar)

Nazy­wa­na jest La Blan­che, czy­li „Bia­ła”. Nie pamię­ta już, ile ma lat. Wie, że uro­dzi­ła się „już daw­no temu, bo nie jest już mło­da”. Na trąd też zacho­ro­wa­ła już daw­no, tra­cąc kolej­ne pal­ce od rąk i nóg. Kie­dyś La Blan­che pra­co­wa­ła przy upra­wie ryżu. Lubi­ła tę pra­cę: „Mogłam z rado­ścią patrzeć na owo­ce pra­cy moich rąk, a dziś nawet nie mogę pomie­szać nawet ryżu w garn­ku czy ucze­sać wło­sów”. Kobie­ta nie jest w sta­nie pra­co­wać i czę­sto leży. Sąsie­dzi dają jej tro­chę żywności.