Misja medyczna naszej Fundacji w Antsirabe (20 października – 3 listopada 2018 r.) kosztowała 49 858,17 zł.
Lekarze:
- lek. Michał Paweł Cicio – anestezjolog
- Teresa Friediger – magister rehabilitacji ruchowej
- dr n. med. Jerzy Friediger – proktolog, chirurg, Dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Stefana Żeromskiego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w Krakowie
- lek. med. Lidia Stopyra – specjalista chorób zakaźnych, specjalista pediatrii
- dr n. med. Rafał Solecki – specjalista chirurgii ogólnej
- dr n. med. Wojciech Stycuła – specjalista anestezjologii i intensywnej terapii
- dr n. med. Maria Wieczorek-Grohman – specjalista chirurgii dziecięcej i urologii dziecięcej
Zabiegi wykonane:
- ponad 60 zabiegów chirurgicznych (przepukliny, guzy, ataki wyrostka robaczkowego, tarczyce, podcinanie języczka u noworodków, amputacje kończyn),
- ponad 470 konsultacji pediatrycznych z leczeniem (gorączka, biegunki, zapalenia płuc, odwodnienie, grypa, niedożywienie, zarobaczenie, upośledzenie fizyczne i umysłowe, padaczka, sepsa, grzybice skórne), kilkanaście małych dzieci przyjętych na oddział,
- fizjoterapie – zajęcia ruchowe i rehabilitacja dzieci oraz dorosłych.
Sprzęt:
- narzędzia chirurgiczne do operowania dzieci, stetoskopy, otoskopy.
Sprzęt medyczny o wartości 17 000 zł, zakupiony przez PFdA, po zakończeniu misji został na miejscu.
Mały Jurek żyje!
Chłopiec został tak nazwany na cześć lekarza, dra Friedigera, szefa misji medycznej na Madagaskarze. Jurek jako wcześniak trafił do szpitala w stolicy Madagaskaru z sepsą. Ważył 1600 g. Przez odwodnienie nie był w stanie otworzyć oczu. Po 10 dniach w inkubatorze chłopiec ma 2250 g i otwiera już oczy. Uratowały go niedostępne tu antybiotyki, przywiezione z Polski, i niezawodna opieka dr Lidii Stopyry.
Dr n. med. Maria Wieczorek-Grohman: „Operowaliśmy od rana do wieczora. Po skończeniu pracy ok. 20 była dopiero kolacja. Cały tydzień był podobny. Zabiegi, konsultacje. Zoperowaliśmy w sumie w pierwszym tygodniu 14 dzieci i 14 dorosłych. W tym amputacja kończyny na wysokości 2/3 kości udowej z powodu przewlekłego stanu zapalnego całej kości piszczelowej u chłopca, który uległ wypadkowi, doznając urazu kończyny dolnej lewej. Nic nie zrobiono. Kończyna była krótsza z przewlekłym stanem zapalnym. Jedynym wyjściem była amputacja. Ponieważ chłopiec nie miał pieniędzy na protezę, a wiedziałam, że największym jego marzeniem jest chodzić, bez wahania zostawiłam o. Darkowi 300 euro na protezę. Bardzo się ucieszyłam, jak zobaczyłam radość na jego twarzy pomimo przebytego zabiegu amputacji kończyny. Ta wdzięczność łapie mocno za serce i znów chce się pomóc.
W drugim tygodniu operowaliśmy na dwóch salach. Na sali z 20-letnim aparatem do znieczulenia ogólnego operowane były tarczyce, a na drugiej znieczulenia do kręgosłupa (podpajęczynówkowe) i tu mogły być operowane przepukliny dorosłych oraz duże dzieci z zapaleniem wyrostka robaczkowego. Trzeba zaznaczyć, że wola tarczycowe były bardzo duże. W Polsce się takich nie spotyka. Dlatego trwały dłużej, uważając, aby nie uszkodzić nerwów odpowiedzialnych za mowę. Ponieważ cały czas byłam na bloku operacyjnym, aby nie tracić czasu, kolejni dziecięcy pacjenci byli oglądani przez dr Lidię. Dzwoniła do anestezjologa i smsem wysyłała zdjęcie. Razem wykonywaliśmy kwalifikacje anestezjologiczną i chirurgiczną. Ponieważ nie było w szpitalu intensywnej terapii, nie mogliśmy operować małych dzieci poniżej 3. roku życia i wagi poniżej 10 kg. Niestety, tych dzieci była większość w sytuacji niedożywienia dzieci na Madagaskarze”.