Przekazaliśmy 22 tys. euro na remont ośrodka zdrowia w Essengu w Kamerunie.
Najbiedniejsi na prowincji tego kraju szukają pożywnych robaków w palmach, rosnących na bagnach. To niemal jedyne dostępne im źródło niezbędnego białka. Niestety, w korze drzew żyją także skorpiony. Ich ukąszenie jest śmiertelne – chyba że się zdąży do przychodni.
Poza skorpionami mieszkańców ubogiego rejonu Kamerunu nękają węże i inne gady. Panoszy się malaria, która nieleczona może zabić już po kilku dniach. Kolejni zabójcy to biegunki pasożytnicze, czyli efekt brudnej wody. Siostry od Aniołów, prowadzące ośrodek w Essengu, widzą, jakie spustoszenie sieją szamani-oszuści. Oni nie leczą, ale wyłudzają pieniądze, zabierając zdrowie i życie. Ich specyfiki, podawane w nieodpowiednich dawkach, wywołują sepsę, czyli zakażenie ogólnoustrojowe. Wykorzystując ludzkie lęki, odciągają od leczenia. A gdy dziecko przechodzi drugą, trzecią z kolei nieleczoną farmakologicznie malarię, dochodzi do anemii i śmierci. Taka sytuacja sprawia, że mają miejsca naprawdę dramatyczne przypadki: dwuletnia dziewczynka tak wyniszczona, że ważyła 6 kilo czy 21-latek od dziecka chory na AIDS, ważący 16 kilo. Plagą rejonu jest bowiem AIDS. Niestety, cierpią także dzieci. W rejonie seropozytywnych jest niemal 10% ciężarnych kobiet, którym należy udzielić odpowiedniej pomocy, by choroba nie przeniosła się na dziecko.
Do ośrodka zdrowia w Essengu chorzy przybywają ze wsi w buszu także pirogami. Ingride Amane ma 6 lat. Przypłynęła z babcią. Tym razem dziewczynka cierpi na biegunkę, spowodowaną amebami. Szybka interwencja farmakologiczna pozwala zapobiec perforacji jelit, co może być powikłaniem w tej pasożytniczej chorobie.
Leczenie za złotówkę
Gdyby nie przychodnia w Essengu, chorzy by umierali. Do szpitala jest 70 km, a gliniaste drogi bez asfaltu są w fatalnym stanie. Mają koleiny głębokie na metr, a w porze deszczowej są podtopione i czasem nieprzejezdne. Chorzy do ośrodka przychodzą po pomoc z pobliskich wiosek w buszu, ale są i tacy, którzy pokonują wiele kilometrów, by się tu dostać. Z kilku wiosek chorzy dopływają pirogami. Nawet jak gdzieniegdzie są ośrodki państwowe, to nich nie ma opieki 24/7, która jest w Essengu. Nie ma w nich też tak dobrych badań diagnostycznych czy apteki zaopatrzonej w tanie leki. Za leczenie w Essengu płaci się symbolicznie: konsultacja to 1/3 dolara, poród — 5 dolarów (czyli trzy kiście bananów na targu). Przychodzi wiele osób, którym siostry pomagają zupełnie charytatywnie: biedni, starzy, opuszczeni czy samotne matki. Dożywianie głodnych dzieci jest zupełnie darmowe. Przychodnia rozdaje chorym na AIDS matkom mleko w proszku (ufundowane przez Fundację), by wirus nie przeszedł z mlekiem matki na dziecko.
Amelia ma 9 miesięcy. Badania wykazały, że jest zdrowa. Jej mama Amba Rozalie przyjmuje leki na AIDS. Od kilku lat jest pod kontrolą ośrodka. Zdrowe dzieci chorych rodziców to jeden z głównych powodów radości sióstr. Karmienie mlekiem zastępczym w ośrodku pozwala uniknąć przenoszenia wirusa z mlekiem matki.
Esseng znajduje się w buszu na wschodzie Kamerunu. Ludzie żyją tu biednie — z uprawy ziemi i rybołówstwa. Uprawiają kakao, kawę, orzeszki ziemne, banany i maniok, który jest podstawą wyżywienia. Je się tutaj najczęściej tylko jeden posiłek dziennie — wieczorem. Domy z bananowców są wyklejane gliną i przykryte liśćmi rafii. W środku jest klepisko, brakuje drzwi, a ściany mają dziury, przez które przechodzą węże i skorpiony. Dzieci często nie mają rodziców lub są półsierotami.
Osoby starsze do przychodni przywożone są często na rowerach lub… taczkach, wyłożonych materacem.
Badania, leczenie, dożywianie
W tak trudnym warunkach ważne, by ludność miała zapewnioną niedrogą lub wręcz darmową pomoc medyczną. Ośrodek w Essengu ją zapewnia. Wykonuje badania krwi (morfologiczne, biochemiczne, także specjalistyczne na AIDS), moczu i kału, badania w kierunku gruźlicy i innych chorób. Przeprowadza szczepienia (także na miejscu we wsiach) i konsultacje prenatalne. Prowadzi leczenie chorych na AIDS oraz dożywianie osób z chorobą głodową. Pracownicy ośrodka odwiedzają również chorych w domach oraz organizują pogadanki zdrowotne.
Dziecko z niedożywieniem, będące pod opieką ośrodka.
Remont
Ośrodek przyjmuje 250–300 pacjentów miesięcznie. Posiada szpitalik z 16 łóżkami a także salkę porodową, w której przychodzi na świat około 10 noworodków miesięcznie. Aby ośrodek dalej ratował życie i zdrowie, trzeba było w nim przeprowadzić remont, czyli: wymianę dachu i krokwi, okien i drzwi, przebudowanie ścian, by wydzielić m.in. pokój zabiegowy czy salę porodową, naprawę toalet i pryszniców, malowanie, kafelkowanie i inne.
Manuela przeszła ponad 40 km, by dostać się do przychodni. Była wtedy samotna i załamana, bo jej dziecko jest niepełnosprawne. Ojciec dziecka to były pracodawca, który ją wykorzystał. Teraz, gdy Manuela znalazła pomoc oraz zobaczyła szanse na rehabilitację dziecka, nabrała optymizmu.