Przekazaliśmy 470 000 zł na budowę centrum dla kobiet w Kiabakari (Tanzania). Otwarcie centrum w sierpniu 2023 r. Działają już punkty usługowe (księgarnia, poligrafia, market i gastronomia) oraz kasa zapomogowo-pożyczkowa.
Monica Thobias zarabia tłuczeniem kamienia na sprzedaż. Dziennie jest w stanie utłuc 10 wiader. Za taką dniówkę zarobi 8 zł. 80 groszy za wiadro (dwa złote kosztuje mała woda butelkowana, której nikt tu nie pije, bo nikogo na nią nie stać). „Widzisz te wszystkie szramy? To od tłuczenia kamienia na żwir – mówi. – A tu po odpryskach skał. A tutaj po tym, jak się wywróciłam z wiadrami, które niosłam z góry do domu. Tu przebiłam korzeniem nogę, gdy szłam w góry, szukając odpowiedniego materiału na żwir”. W okolicy nie ma innej pracy dla tej samotnej, niemłodej już matki (fot. K. Urban)
Co trzecie gospodarstwo domowe prowadzone jest tu przez samotne kobiety. To one są solą ziemi, to one nieustannie pracują na roli, noszą wodę, piorą, gotują i troszczą się o to, by było co gotować. Gdy rano jedziesz drogą krajową przez zachodnią Tanzanię, po obu stronach drogi widzisz dzieci. W jedną stronę idą te w mundurkach – w drugą stronę idą te z kanistrami na głowach. W tym kraju trzy i pół miliona dzieci nie chodzi do szkoły, gdyż muszą pracować, by było co jeść. Bieda jest ogromna, turyści nie docierają na głęboką prowincję. Mundurek szkolny nie ma jednej nogawki, ma za to wielką, ziejącą dziurę, ale musi wystarczyć. Na budowie nie ma nawet taczek – ciężary nosi się w rękach. W domach pusto – nie ma nic, mebli, pościeli, ubrań – tylko klepisko, okno, dach. Gotuje się na zewnątrz na kamieniach.
Monica Thobias z dziećmi przed domem. „To moja praca tłuczenia kamieni na żwir sprawiła, że mogłam kupić tę działkę i zbudować dom. Mam sukcesy – mówi z przekonaniem kobieta. – Przecież wykształciłam dzieci dzięki tej pracy! Od pierwszej klasy szkoły podstawowej do teraz. Pierwsze dziecko skończyło już edukację” (fot. K. Urban).
Wciąż problemem jest analfabetyzm
Dziewczynki często nie są posyłane do szkoły, bo finanse rodziny pozwalają co najwyżej na naukę jedne go dziecka. Zwykle jest to syn. Dlatego analfabetyzm wśród kobiet nadal sięga 27 procent. Jeśli dziewczyna nie pójdzie do szkoły, nie nauczy się pisać i czytać, o godnej pracy może zapomnieć. Start w jakiekolwiek życie zawodowe jest praktycznie niemożliwy. „Większość kobiet w Kiabakari nie ma żadnego zatrudnienia. Co im pozostaje, to walczyć w pojedynkę o przetrwanie każdego dnia, codzienne szukanie jakiegoś dochodu” – mówi Liberata.
„Takie jest życie Afrykanki – spędzasz życie, walcząc o przetrwanie, byś miała co włożyć do ust – mówi Maktrida, mająca na utrzymaniu trójkę dzieci i zniedołężniałą mamę. – Człowiek się chwyta każdej dorywczej pracy. Najczęściej jest to posprzątać trochę tu i trochę tam. Powiedzą ci: zrób tak, a ty zrobisz i dadzą ci 200 szylingów (40 groszy), a ty to przyjmujesz jako błogosławieństwo” (fot. Aldimilablis Novatus Mchele).
Jak skutecznie można pomóc?
W Kiabakari działa kilka prospołecznych inicjatyw prowadzonych przez ks. Wojciecha Kościelniaka (32 lata w Tanzanii): przedszkole i szkoła dla ponad 300 dzieci, internat, przychodnia oraz farma (sfinansowana przez Darczyńców naszej fundacji). Na bazie tych doświadczeń zrodził się pomysł centrum rozwoju kobiet. Będzie ono zawierało: – samoobsługową jadłodajnię, prowadzoną przez kobiety. Będą z niej korzystali pracownicy powyższych ośrodków, rodziny uczniów i pacjentów oraz wszyscy inni goście. Posiłki będą bardzo tanie; – sklepiki, w których kobiety będą sprzedawały własne wyroby (w tym również z produktów z farmy); – punkty usługowe, w których kobiety będą mogły pracować (punkt drukarsko-introligatorski, handlowy, krawiecki itd.); – kasę zapomogowo-pożyczkową.
Liberata Audax Kokumalamala ma czwórkę dzieci i prowadzi przydrożny bar z prostym jedzeniem i kwaśnym mlekiem. W prowadzeniu baru pomaga jej matka w bardzo podeszłym wieku i dzieci. Pracują razem w palącym słońcu i ulewnym deszczu. Dziewczynki powinny być w szkole, ale jak tysiące innych dzieci w Tanzanii, muszą pracować, by wystarczyło na jedzenie. „Centrum pomoże wielu kobietom, które są na dnie – mówi Liberata. – Połączymy siły i razem zrobimy coś wielkiego, dla wspólnego dobra” (fot. Aldimilablis Novatus Mchele).
Dzieci Liberaty muszą pracować (fot. Aldimilablis Novatus Mchele).
Mama Liberaty podczas pracy w jadłodajni (fot. K. Urban).
Trampolina do godnego życia
Ta kasa to niezwykle skuteczna w zwalczaniu ubóstwa inicjatywa, która sprawdziła się w wielu krajach Globalnego Południa. Kobiety będą wpłacały co miesiąc drobne sumy, by raz na czas mogły wziąć pożyczkę np. na otwarcie własnego biznesu, na kursy i szkolenia itp. Zyski ze sklepików będą trafiały do tej kasy i tym samym wspomagały rozwój kolejnych kobiet. Centrum będzie dla kobiet długofalową i systematyczną trampoliną do godnego życia. „My, kobiety, potrzebujemy tego projektu – mówi Monica Thobias. – Choćby do sprzedaży jajek, kukurydzy i fasoli. Gdyby stworzyć mały kapitał dla nas, to my z naszej strony też się postaramy!”.