Zakończyliśmy zbiórkę na leki dla apteki w Saoudé. Wpłynęły ostatnie potrzebne na ten cel środki i mogliśmy przekazać całą kwotę – 12 000 zł pani Małgorzacie Tomaszewskiej ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, która prowadzi tę aptekę. To kolejny duży sukces naszej fundacji, który był możliwy wyłącznie dzięki Waszej pomocy. Za każde ciepłe słowo, przychylny gest w naszą stronę i każdą wpłatę bardzo Wam dziękuję. Razem możemy uczynić naprawdę wiele dobra i uratować zdrowie i życie wielu Afrykańczyków!
Opis (archiwum) zrealizowanego projektu
Istnieją szpitale, do których trzeba wykupić wejściówkę. Gdy już wejdziesz, przyjmuje cię nie-lekarz, któremu musisz jednak zapłacić. Zapłacisz też za leki. Pościel i jedzenie przyniesiesz sobie z domu.
Taki szpital w Togo (Zachodnia Afryka) to mimo wszystko wciąż luksus, dostępny dla najbogatszych. W wioskach ludzie skazani są na przychodnie, w których nie ma lekarzy, bieżącej wody, a stół porodowy to drewniany lub betonowy mebel wyłożony płytkami z dużym otworem pośrodku. Cholera, febra, tężec i malaria są bezlitosne. Choroby skutecznie leczone w Polsce w Togo są dużo groźniejsze, ponieważ często leczą je znachorzy lub szarlatani.
Pomoc za miskę kukurydzy
W wiosce Saoudé na północy Togo ludzie pracują głównie na roli. A pracują ciężko, bo tereny są górzyste, a jedyną dostępnym narzędziem jest motyka, najczęściej przekuta z kawałka blachy samochodowej. Od 1953 r. działa tu placówka Stowarzyszenia Misji Afrykańskiej. Misjonarze prowadzą m.in. aptekę, wydającą bezpłatnie leki ludziom, których nie stać na zakupy w mieście (tylko dwa antybiotyki wydawane są za pieniądze). Są dni, w których do apteki przychodzi nawet kilkudziesięciu pacjentów. Wykonuje się tu proste zabiegi medyczne, a także udziela porad matkom, ile mąki użyć na pate, by nakarmić malutkie dzieci. Najbardziej potrzebne są środki przeciwmalaryczne. Pacjenci płacą za leki kukurydzą, sorgo lub innymi płodami rolnymi. Misjonarze rozdają je następnie wśród głodujących.
Apteka w Saoudé. „O Afryce marzyłam od zawsze, tęskniłam za czymś, czego nie doświadczyłam, kochałam coś, czego nie znałam” – mówi Małgorzata Tomaszewska, misjonarka świecka pracująca w aptece w Saoudé. W Polsce skończyła studia, miała pracę, ale wyjechała do Togo. Tam od potrzebujących, którym na co dzień pomaga, nauczyła się afrykańskiego uśmiechu.
Pytacie: skąd misjonarze mają leki do rozdania? To pytanie do Was! Uzbierajmy pieniądze na roczny zapas lekarstw dla tej niezwykłej apteki. Wystarczy tylko 20 złotych, by dziecko wyzdrowiało z malarii! Jedna porcja soli wstrzymującej biegunkę i ratującej życie dziecka 1 zł.
Potrzebne jest 12 000 złotych, aby na rok wyposażyć w leki aptekę w Saoudé w Togo (Afryka Zachodnia).
Możesz im pomóc!
Marcel Abalo. Ma 14 lat, jest uczniem gimnazjum. Jego marzeniem jest zostać strażakiem lub policjantem. Bardzo lubi pracować w ogrodzie i grać w piłkę. Cierpi jednak na chorobę ujawniającą się zwykle w okresach, gdy jest zimniej. Marcel nie może wtedy chodzić, zawłada nim częściowy paraliż. Musi natychmiast dostać zastrzyk i zażyć odpowiednie leki. Za każdym razem Marcel korzysta z pomocy apteki.
Bátaki Amelie. Ma 69 lat i cierpi na epilepsję. Czasami zapomina, jak się nazywa albo gdzie mieszka. Od dnia, kiedy spadła z drzewa, gdy szukała na nim owoców do zjedzenia, jej życie zmieniło się na zawsze. To właśnie przez upadek Bátaki musi codziennie przyjmować leki. Jest pacjentką apteki od bardzo dawna.