Przekazaliśmy bydgoskim misjonarzom na Madagaskarze 11 000 euro. Misjonarze przeznaczą je na budowę kolejnych trzech szkół. Bydgoscy misjonarze w regionie Mampikony prowadzą 25 szkół, w których uczy się ponad sześć tysięcy dzieci. Wiedzą jednak, że to wciąż za mało – wciąż wiele jest wiosek, w których nie ma dostępu do edukacji. Dlatego ten projekt był szczególnie ważny i cieszymy się, że szybko udało się zebrać i przekazać niezbędne fundusze do Mampikony. Dzięki Wam powstaną nowe trzy szkoły!
Szkoła w Tsimijaly dla 800 dzieci:
Szkoła w Ambodisatrana dla 300 dzieci:
Opis (archiwum) zrealizowanego projektu
Region Mampikony na Madagaskarze jest bardzo biedny, nawet jak na afrykańskie warunki. Rząd go zaniedbuje, twierdząc, że „nie opłaca się inwestować w analfabetów”.
W tej części Madagaskaru pracuje dwóch misjonarzy z Bydgoszczy: o. Dariusz Marut i o. Michał Apiecionek. Są jednymi białymi w regionie, który starają się omijać nawet Malgasze – rdzenni mieszkańcy. Polscy księża prowadzą tutaj m.in. szkoły i sierociniec. To tutaj nasza Fundacja buduje duże gospodarstwo rolne dla domu sierot.
Szkoły w Mampikony (Madagaskar)
Misjonarze mówią, że żyjąc w Mampikony, trzeba być gotowym na śmierć. Nie ma dostępu do czystej wody, nie ma leków, opieki medycznej, powszechne niedożywienie zbiera straszne żniwo. Dzisiaj ktoś żyje, jutro już go nie ma. W poniedziałek uczniowie dowiadują się, że jeden z kolegów, który w piątek siedział jeszcze z nimi w jednej ławce, zmarł. Osoba, z którą się rozmawiało wczoraj na ulicy, dziś umiera w malarycznej gorączce. Gdy przygotowujemy tę ulotkę o. Darek leży w szpitalu z ciężką malarią i tyfusem brzusznym. Tydzień temu w misji zmarła sześcioletnia dziewczynka.
Szkoły w Mampikony (Madagaskar)
Dzielony cukierek, uśmiech, serce
Mieszkańcy Mampikony walczą o przetrwanie, a jednocześnie o swoją godność. Za każdy nawet najmniejszy gest są wdzięczni. Za ciepłe słowo dają uśmiech. Potrafią się dzielić: otrzymanego cukierka dzieci rozgryzają na drobne kawałki, by każdy choć trochę posmakował.
Szkoły w Mampikony (Madagaskar)
Koszt wybudowania szkół dla 250 uczniów: 41 775 zł.
Jedna szkolna ławka 69 zł, a tablica 65 zł.
Patykiem po piasku
Ojcowie prowadzą w regionie Mampikony 25 szkół, w których uczy się ponad sześć tysięcy dzieci. Wciąż jednak wiele jest wiosek, w których nie ma dostępu do edukacji. Nieliczne szkoły państwowe są w opłakanym stanie: mają jedną, góra dwie sale, które przykrywa dach sklecony z bambusa. Często klasa ma tylko jedną książkę. Zeszyt i ołówek to też luksus, zwykle dziecku musi wystarczyć wypożyczona tabliczka i kreda. Ta również jest drogocenna: „Jest z zagranicy” mówią dzieci i każdy kawałek dzielą, by starczyło dla kilku kolegów. Zresztą kredą pisze się tylko na lekcjach. W domu do odrabiania zadań musi wystarczyć pisanie patykiem na piasku.
Szkoły w Mampikony (Madagaskar)
Jakie to wszystko śliczne
Trudno nam wyobrazić sobie dziecko, które ma 11 lat, a nigdy nie trzymało w ręce książki. Takim dzieckiem była Lucie. Lucie jest półsierotą. Musiała zarabiać, chodząc po wiosce z wielkim tobołkiem i zbierając rzeczy do prania. W końcu udało jej się pójść do szkoły. Misjonarze pomogli. „Jakie to wszystko śliczne” mówiła, z przejęciem głaszcząc plecak, zeszyt, piórnik. Wyciągała po jednej kredce, ołówku, zachwycał ją zwykły długopis.
Gdybyśmy chcieli
Takiego szczęścia może być więcej, gdy będzie więcej szkół. Wiedzą o tym misjonarze i planują budowę następnych ośrodków w Antsohihikely, Tsimijaly i Ambodisatrana. Poprosili nas o sfinansowanie trzech szkół w tych miejscowościach. Razem: pięć klas lekcyjnych, 125 ławek, 5 tablic.
W placówkach tych dzieci nauczą się czytać i pisać. Poznają podstawy higieny: dowiedzą się o tragicznych skutkach picia zakażonej wody, o tym, jak zapobiegać malarii i chorobom pasożytniczym. Najzdolniejsi dostaną szansę na dalszą edukację w innych placówkach, czyli szansę na lepsze życie.
Szkoły w Mampikony (Madagaskar)
Dzieci, które nie idą do szkoły, pracują. Uprawiają ryż, maniok, cebulę, która wymaga podlewania cztery razy dziennie w prażącym słońcu. Produkują cegły z błota, rąbią drewno na opał, pasą zwierzęta. Wszystko to za stawki, które nie wystarczają, by przeżyć. Dzieci więc często wchodzą w konflikt z prawem.
Lucien mieszka w położonej w buszu wiosce w małym szałasie z bambusa. Jego rodzice wychowują siedmioro dzieci. W czasie suszy dwa lata temu w ich wiosce spłonęło kilkaset domów i szkoła. Lucien ukończył trzy klasy gimnazjum, ale ponieważ jego szkoła się spaliła, nie mógł kontynuować nauki. Przyszedł 120 km pieszo do misji, by prosić o pomoc w nauce i możliwość zamieszkania w internacie. Był gotowy spać na ziemi, byle tylko pójść do szkoły.