W Mampikony, najbiedniejszym rejonie Madagaskaru, wybudowaliśmy 35 studni. Na zdjęciach pierwsza z nich.
Przed realizacją tego projektu źródłem wody do picia był tam często zbiornik ze stojącą, mętną cieczą, w której rozkładały się śmieci. Zbiornik, w którym właśnie połowa wsi wyprała swoje ubrania i z którego korzystają także zwierzęta.
Trzeba być gotowym na śmierć
Brudna woda jest źródłem cholery, amebozy i wielu innych groźnych chorób. W Mampikony na Madagaskarze prawie 100 proc. populacji ma pasożyty. Przez pasożyty umierały zwłaszcza dzieci, jako najmniej odporne i najsłabsze. Żyjąc w Mampikony trzeba było być gotowym na śmierć. Nie było dostępu do czystej wody, nie było leków, opieki medycznej, powszechne niedożywienie zbierało straszne żniwo. Dziś ktoś żyje, jutro już go nie ma.
50 tysięcy ludzi otrzymało naszą pomoc
Daliśmy mieszkańcom rejonu Mampikony wodę. Czystą, bez pasożytów. Wykopaliśmy 5 nowoczesnych studni głębinowych oraz 30 studni tradycyjnych. Dzięki ich budowie 50 tysięcy ludzi zyskało bezpłatny dostęp do czystej wody. Ocaliło to życie setkom osób.
W Mampikony na Madagaskarze pracują misjonarze ze Zgromadzenia Ducha Świętego, o. Dariusz Marut i o. Michał Apiecionek. Od podszewki znają oni lokalne potrzeby. Wiedzą, gdzie i ilu ludzi potrzebuje czystej wody, gdzie należało kopać studnie. Porozumieli się z miejscowymi dostawcami materiałów budowlanych, zorganizowali ekipę robotników. Brakowało im tylko pieniędzy.
Koszt wybudowania jednej studni głębinowej to ok. 14 700 zł, a studni kopanej ok. 6 200 zł.
Polska Fundacja dla Afryki zebrała i przekazała na Madagaskar 278 947,50 zł, gdzie natychmiast przystąpiono do budowy 35 studni.
François (6 lat) i jego siostra Marie (7 miesięcy) piją wodę ze ścieku w Mampikony. Takie sytuacje miały miejsce zanim nie powstały studnie.
Stare studnie w Mampikony (Madagaskar). Studnia w Andilambe dla 550 dzieci przed wybudowaniem nowoczesnych studni ze świeżą wodą.
Przed wybudowaniem studni w Mampikony pitną wodę pobierano w takich ujęć:
Soarifine z Mampikony. Misjonarze pomogli jej pójść do szkoły. Była pierwsza w klasie. Zbierała dzieci z najbiedniejszych szałasów i przyprowadzała je do szkoły. Dzięki niej przynajmniej dziesięcioro dzieci dziś może się uczyć. Odnajdywała też zaniedbanych chorych rówieśników, czasem w agonalnych stanach malarii. W zeszłym roku zmarła, mając 14 lat. Jej organizm nie wytrzymał walki z pasożytami, którymi zaraziła się, pijąc brudną wodę.