Dożywianie 1100 dzieci (epidemia na Madagaskarze)

DOŻYWIANIE DZIECI

LICZBA PROJEKTU: 1100 DZIECI

MIEJSCE: MADAGASKAR

NR PROJEKTU: 11/2020

Prze­ka­za­li­śmy 67 500 euro na żyw­ność dla poszko­do­wa­nych przez epi­de­mię oraz cało­rocz­ne doży­wia­nie 1100 dzie­ci na Madagaskarze.

Naj­bar­dziej poszko­do­wa­ny­mi z powo­du epi­de­mii są naj­uboż­si, a takich jest na Mada­ga­ska­rze naj­wię­cej – mówi o. Dariusz Marut, od kil­ku­na­stu lat poma­ga­ją­cy ludziom w Mam­pi­ko­ny na pół­no­cy kra­ju. — Ludzie, któ­rzy żyją z dnia na dzień, z dniów­ki za drob­ne pra­ce: nosze­nie pakun­ków, sprze­daż warzyw na stra­ga­nie, nosze­nie wody. Dniów­ka czę­sto rów­na się 3–5 zł. Ludzie, wra­ca­jąc do domu po pra­cy, kupu­ją coś do jedze­nia dla cze­ka­ją­cych i wygłod­nia­łych w domu dzie­ci. Ci ludzie teraz sta­nę­li na skra­ju nędzy. Strach… co będzie dalej? Z cze­go będzie­my żyć? – pytają.

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

„Bar­dziej niż wiru­sa boimy się umrzeć z gło­du” – mówi Elia­ne, któ­ra wraz z sio­strą i dzieć­mi łowi ryb­ki w kana­łach sto­li­cy Madagaskaru.

Wirus gło­du

„Od poło­wy mar­ca trwa wal­ka z epi­de­mią – mówi o. Dariusz Marut. Wte­dy pre­zy­dent ogło­sił pierw­sze przy­pad­ki zacho­ro­wa­nia na koro­na­wi­ru­sa. Zapa­no­wa­ły total­ny cha­os i pani­ka. Bogat­si w pośpie­chu robi­li zaku­py. Ceny wszyst­kie­go poszy­bo­wa­ły w górę. Po kil­ku dniach nie było już nigdzie żywności.

Wpro­wa­dzo­no godzi­nę poli­cyj­ną i cał­ko­wi­ty zakaz opusz­cza­nia domów. Tyl­ko jed­na oso­ba mia­ła pra­wo pójść zro­bić zaku­py mię­dzy 8 a 12. Mia­sta i dziel­ni­ce zamknię­to i oto­czo­no szczel­nie woj­skiem oraz poli­cją, a dro­gi zabarykadowano.

W sto­li­cy Mada­ga­ska­ru ran­kiem bie­ga mnó­stwo ludzi. Każ­dy szu­ka jakie­goś zaję­cia — cho­ciaż na kil­ka godzin. Pań­stwo mówi o pomo­cy, ale ona jest jak wirus – nie widać jej nigdzie. Powo­du­je to wiel­ką fru­stra­cję. Przy­szła ponoć pomoc na sprzęt, ale co z tego — jak dziś groź­niej­szym wiru­sem jest głód. Z gło­du umie­ra się w ciszy.

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

Bez­dom­ni dziad­ko­wie z dwój­ką wnu­ków (syn i syno­wa nie żyją). W wor­ku pomoc żyw­no­ścio­wa, sfi­nan­so­wa­na przez Fundację.

3 ziem­nia­ki i jed­na marchew

Roz­ma­wiam z kobie­tą, sprze­da­ją­cą warzy­wa na stra­ga­nie. –Teraz też jest dużo mniej kupu­ją­cych. Ludzie nie mają pie­nię­dzy i kupu­ją bar­dzo mało – mówi. Kobie­ta za mną w kolej­ce kupu­je trzy ziem­nia­ki i jed­ną marchew…

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

Kwie­cień 2020, Anta­na­na­ry­wa – sto­li­ca Madagaskaru.

Nie mie­li nawet wędki

W naszej przy­chod­ni jak co rano usta­wia się kolej­ka cho­rych. Wirus nie zro­bił waka­cji dla mala­rii, schi­sto­so­ma­to­zy i innych tro­pi­kal­nych cho­rób, z któ­ry­mi już w nor­mal­nym cza­sie jest trud­no wal­czyć. Nadal są też nie­do­ży­wio­ne dzie­ci i nie­mow­la­ki, któ­re stra­ci­ły matki.

Wszyst­kim jest trud­no. Ludzie sły­szą, że mają się chro­nić, ale chcą prze­cież jeść. Bra­ku­je ryżu, jeśli jest to dro­gi. Ludzie jedzą czę­sto maniok i bata­ty. Bra­ku­je mydła i świeczek.

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

Bri­git­te to wdo­wa z czwór­ką dzie­ci. Zanim dosta­li od nas pomoc (worek z ryżem na zdję­ciu), nie jedli już pra­wie nic. By zna­leźć coś na świą­tecz­ny stół dla dzie­ci, Bri­git­te poszła nad jezio­ro i sta­rą pie­lu­chą pró­bo­wa­ła łowić maleń­kie ryb­ki. Nie mają nawet wędki.

Co robi­my?

Natha­lie otrzy­mu­je pomoc żyw­no­ścio­wą. Każ­dy worek ryżu trak­to­wa­ny jest jak skarb...

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

Epidemia na Madagaskarze: pomoc żywnościowa

Tak w Mam­pi­ko­ny roz­pro­wa­dza­my pomoc żyw­no­ścio­wą i ziar­na na zasiew.