Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

SZKOŁA I INTERNAT

LICZBA PROJEKTU: 350 UCZNIÓW

MIEJSCE: MADAGASKAR

NR PROJEKTU: 15/2023

Prze­ka­za­li­śmy 351 378 zł na szko­łę i inter­nat w Ambo­hi­ni­ha­ona­na (Mada­ga­skar).

Jeśli miej­sco­wość jest oto­czo­na rze­ką, a w regio­nie bra­ku­je mostów, to do szko­ły idzie co dzie­sią­te dziec­ko. Gdy jest most, idzie co trzecie.

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

„Nazy­wam się Nomen­ja­na­ha­ry. Jest nas czwór­ka w domu – opo­wia­da dziew­czyn­ka. – Czę­sto jemy za mało. Nie­rzad­ko przed szko­łą nie jemy nic. Moi rodzi­ce pła­cą cze­sne dopie­ro pod koniec miesiąca”.

Rze­ka jest sze­ro­ka na trzy metry. Ostat­ni cyklon zerwał trzy mosty. By dostać się do Ambo­hi­ni­ha­ona­na, trze­ba poko­nać 20 km dro­gi z bło­tem, a potem ostat­nie 20 km bezdrożami.

W cza­sie pory desz­czo­wej, przez oko­ło dwa mie­sią­ce, ludzie tu żyją odcię­ci od świa­ta. Poród? Gdy są kom­pli­ka­cje, kobie­ta jest cią­gnię­ta na noszach, po kamie­niach, przez rze­kę. Mala­ria? Jed­ne­go pacjen­ta w cięż­kim sta­nie nie­sio­no 25 km.

Raz ucznio­wie, któ­rzy poszli na prze­rwę popo­łu­dnio­wą do domów, utknę­li tam na wie­le tygodni.

Tyl­ko ryż

Wobec trud­no­ści w komu­ni­ka­cji, cięż­ko tu kupić nawet tak pod­sta­wo­we rze­czy jak mydło czy pro­szek do pra­nia. We wsi kupić moż­na wła­ści­wie tyl­ko ryż, olej, sól. Nie ma prak­tycz­nie warzyw – żeby je kupić, też trze­ba przejść przez rzekę.

Na szczę­ście, w rze­ce są ryby. Mię­so je się tu rzad­ko. Przed świę­ta­mi poja­wia się han­dlarz z mate­ria­ła­mi i klapkami.

Nie mar­nu­je się nawet przy­pa­lo­ny ryż

Ludzie przy­go­to­wu­ją tzw. jedze­nie dla bied­nych (saka­fu­ni mahan­cza). Gotu­je się nie­doj­rza­łe bana­ny z pomi­do­rem i cebu­lą. Dla­cze­go nie­doj­rza­łe? Bo każ­dy się boi, że ktoś je ukrad­nie, zanim doj­rze­ją. Na śnia­da­nie je się roz­go­to­wa­ny ryż z resz­tek z kola­cji. Nawet przy­pa­lo­ny ryż się nie mar­nu­je, gar­nek zale­wa się wodą i gotu­je. To pod­sta­wo­wy napój na Mada­ga­ska­rze, tzw. ranompamango.

Ludzie z lasu

Miej­sco­wi ludzie nazy­wa­ją sie­bie Tana­la, czy­li „ludzie z lasu”. Żyją w domach z trzci­ny, kry­tych strze­chą. To bar­dzo żyzny region, głów­nym źró­dłem utrzy­ma­nia jest upra­wa ryżu. W oko­li­cy zda­rza się zło­to. Na nie­szczę­ście. Ci, któ­rzy je znaj­du­ją, dosta­ją mar­ne gor­sze (ok. 7% war­to­ści) – boga­cą się pośred­ni­cy. Tutej­sza meto­da wydo­by­cia zło­ta nisz­czy na lata pola upraw­ne, co wpla­ta ludzi w spi­ra­lę biedy.

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

Nauczy­cie­le na tle sta­rej szko­ły. Dru­ga z pra­wej to Ber­tis­se, któ­rej rodzi­ców nie było stać na cze­sne na jej szko­łę. Przez dwa lata pra­co­wa­ła jako pracz­ka, by zaro­bić na edu­ka­cję. Uczy­ła się bar­dzo dużo, bo nie zna­ła fran­cu­skie­go. Gdy wszy­scy szli na popo­łu­dnio­wą prze­rwę do domu, by coś zjeść, ona zosta­wa­ła. Uczy­ła się bez jedze­nia do wieczora.

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

Eme­di ma 12 lat. Wspo­mi­na cyklon Fred­dy: „Cyklon znisz­czył upra­wy, domy, wszyst­ko. Nie mamy jedze­nia. Cza­sem jak idę do szko­ły, to rano nic nie jem”. Eme­di do szko­ły ma bar­dzo dale­ko. „I dodat­ko­wo jesz­cze muszę prze­cho­dzić przez wodę” (rze­kę).

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

Clau­di­ne uro­dzi­ła się cięż­ko cho­ra. Przez 8 lat nie cho­dzi­ła ani nie mówi­ła, bo samot­nej mat­ki nie stać było na lecze­nie. Poru­sza­ła się tyl­ko na kola­nach. Wzię­ta pod opie­kę, w trak­cie reha­bi­li­ta­cji zaczę­ła cho­dzić. Powie­dzia­ła, że „sta­nę­ła pro­sto, by zro­bić zdję­cie dla ojca Ada­ma”. Opie­ką obję­to tak­że psy­chi­kę dziew­czyn­ki. Oka­za­ło się, że jest w sta­nie mówić. Pierw­szym sło­wem, jakie wypo­wie­dzia­ła, było „nie”. Wzię­ło się to stąd, że Clau­di­ne od zawsze chcia­ła się uczyć. Gdy jej rodzeń­stwo szło do szko­ły, ona czoł­ga­ła się, by iść z nimi. Mama nie pozwa­la­ła jej, mówiąc wła­śnie „nie”.

Przy ryżu pra­cu­ją już siedmiolatkowie

Oczy­wi­ście nie przy wszyst­kich pra­cach. Malu­chy prze­no­szą sadzon­ki ryżu, pasą kro­wy, któ­re raci­ca­mi prze­ko­pu­ją pola. Sadzą ryż star­sze dzie­ci lub doro­śli, bo trze­ba robić rów­ne rząd­ki, a sta­nie cały­mi godzi­na­mi w zim­nej wodzie jest bole­sne. Przy łuska­niu ryżu znów pra­cu­ją naj­młod­si: naj­pierw kło­sem ude­rza się o kamień, żeby wypa­dły zia­ren­ka. Potem, po susze­niu, na spe­cjal­nych ple­cio­nych matach pod­rzu­ca się ryż, by opa­dły z nie­go łuski.

Pisa­nie pal­cem po bru­dzie na tablicy

Czy cho­dzą do szko­ły? Może poło­wa. W regio­nie jest 60% anal­fa­be­tów. Do szko­ły jest prze­cięt­nie mię­dzy 5 a 7 km w jed­ną stro­nę, czy­li w porze desz­czo­wej jest nie­do­stęp­na. Jest też za dro­ga: teo­re­tycz­nie bez­płat­na, ale pobie­ra­ne są opła­ty na ryż, kre­dę czy dłu­go­pis dla nauczy­cie­li. Na tabli­cy pisze się pal­cem po bru­dzie. Ucznio­wie sie­dzą na pod­ło­dze, a na deskach trzy­ma­ją zeszy­ty. Nauczy­cie­le nie mają nawet książ­ki, tyl­ko zeszy­ty z notatkami.

Rude­ra bez okien

W Ambo­hi­ni­ha­ona­na jest sta­ra szko­ła (za zdję­ciu widocz­na, kry­ta strze­chą). Trzy dom­ki tak niskie, że aby wejść, trze­ba się porząd­nie schy­lić. To nie­mal rude­ry bez okien, drzwi czy świa­tła. Naj­gor­sze, że nie jest w sta­nie pomie­ścić wszyst­kich chęt­nych. Obec­nie  w szko­le uczy się 150 dzie­ci, a na przy­ję­cie ocze­ku­je ponad 200. To szko­ła kato­lic­ka, ale przyj­mu­je uczniów wszyst­kich wyznań. Kosz­ty są sym­bo­licz­ne, żeby wystar­czy­ło tyl­ko na pła­ce dla pra­cow­ni­ków. Cze­sne to 8000 aria­rów, gdy 6000 to dniów­ka na budo­wie, a kost­ka mydła — 4000.

Nowe trzy budynki

Pol­ski misjo­narz, wer­bi­sta ojciec Adam pla­nu­je budo­wę nowej szko­ły, któ­ra set­kom dzie­ci da szan­sę na nor­mal­ne życie. Powsta­ną trzy budyn­ki: pię­tro­wa szko­ła z 6 sala­mi lek­cyj­ny­mi, bur­sa dla dzie­ci z odle­głych wsi oraz nie­wiel­kie sanitariaty.

Bez pod­sta­wo­we­go wykształ­ce­nia, jak choć­by pisa­nie i licze­nie, dziew­czyn­ki nie mają szans nawet na pra­cę jako sprze­daw­czy­ni. Chłop­cy mogą zostać tyl­ko tra­ga­rza­mi i nosić 40-kilo­gra­mo­we cię­ża­ry na dystan­se 30 km dziennie.

Trze­ba dać tym dzie­ciom szkołę!

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)

Ostat­ni cyklon Fred­dy zerwał mosty w oko­li­cy. Cały trans­port mate­ria­łów budo­wal­nych odby­wa się przez rze­kę. Miesz­kań­cy Ambo­hi­ni­ha­ona­na zaan­ga­żo­wa­li się w przy­go­to­wa­nia do budo­wy. Tłu­ką kamień i prze­no­szą go przez rze­kę. W cią­gu jed­ne­go tygo­dnia potra­fi­li prze­nieść tysiąc 20-litro­wych wia­der! Nie mogą się docze­kać szko­ły dla swo­ich dzieci.

Goto­wa szkoła:

Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)
Szkoła i internat w Ambohinihaonana (Madagaskar)