Wyposażenie stołówki przy szkole średniej w Chamuka (Zambia)

WYPOSAŻENIE STOŁÓWKI

LICZBA PROJEKTU: 600 UCZENNIC

MIEJSCE: CHAMUKA/ZAMBIA

NR PROJEKTU: 21/2021

Prze­ka­za­li­śmy 42600 euro na wypo­sa­że­nie sto­łów­ki przy szko­le śred­niej w Cha­mu­ka w Zambii. Był to pro­jekt zre­ali­zo­wa­ny dzię­ki wspar­ciu Dar­czyń­ców poprzez prze­ka­za­nie 1 % podar­ku za rok 2020.

O powsta­ją­cej szko­le śred­niej w Cha­mu­ka mówi s. Bar­ba­ra Gaweł­da: Do szo­sy jest osiem kilo­me­trów, do mia­sta 35 km. Ludzie żyją tu bied­nie: bez prą­du, bez kana­li­za­cji, bez wody: w oko­li­cy jest tyl­ko jed­na czy dwie stud­nie. Ubo­go tu nawet jak na Zambię, któ­ra jest jed­nym z naj­bied­niej­szych kra­jów świa­ta. Śred­nia dłu­gość życia nie prze­kra­cza 52 lat, epi­de­mia HIV/AIDS zbie­ra ogrom­ne żni­wo – podob­nie jak mala­ria i gruź­li­ca. W regio­nie żyje się z drob­ne­go han­dlu albo upra­wia się wła­ści­wie tyl­ko kuku­ry­dzę, trosz­kę dyni i orzesz­ków ziem­nych. Pod­sta­wo­wym poży­wie­niem jest więc kuku­ry­dza, star­ta na mąkę. Z niej przy­rzą­dza się rodzaj pap­ki (nzi­ma), któ­rą się je z liść­mi np. dyni. Cza­sem ktoś ma kurę, jaj­ko, cza­sem ktoś ma drze­wo man­go. Taka die­ta nie zaspo­ka­ja potrzeb orga­ni­zmu, zaspo­ka­ja tyl­ko uczu­cie głodu.

4 kol­by kuku­ry­dzy i 4 myszki

O tutej­szych warun­kach życia wie­le mówi poda­rek, jaki miesz­kań­cy Cha­mu­ka przy­nie­śli na otwar­cie pierw­sze­go budyn­ku szko­ły: były to 4 kol­by kuku­ry­dzy i wychu­dzo­na kura. Dali naj­cen­niej­sze, co mieli.

W tej rodzi­nie wycho­wu­je się ośmio­ro dzie­ci, w tym dwój­ka przy­gar­nię­tych. Zosta­ły przy­spo­so­bio­ne, gdy zmar­ła ich mama. Towe­la, dziew­czyn­ka pierw­sza z lewej, nie cho­dzi do szko­ły. Poma­ga mamie w pra­cach domo­wych, a chłop­cy wraz z tatą wypa­la­ją węgiel drzewny.

Edu­ka­cja daje im szacunek

Dyplo­my dziew­czy­ny zawo­żą do swo­ich domów na wsi, wie­sza­ją na ścia­nie i wszy­scy je widzą. Wte­dy ludzie zaczy­na­ją te dziew­czy­ny sza­no­wać. Bo ona ukoń­czy­ła szko­łę! – mówią z esty­mą. Bez tego – na pro­win­cji Zambii dziew­czy­ny bywa­ją trak­to­wa­ne jak towar.

Albo histo­ria inne­go poda­run­ku. Char­les miał 8 lat. Po śmier­ci rodzi­ców miesz­kał z bab­cią. Wte­dy przy­szła kolej­na tra­ge­dia: bab­cia poszła nad rze­kę robić pra­nie i tam zgi­nę­ła w wyni­ku ata­ku kro­ko­dy­la. Char­le­sem zaopie­ko­wa­ły się sio­stry. Kupi­ły mu mun­du­rek, więc mógł pójść do szko­ły. Pew­ne­go dnia pod­szedł do jed­nej z sióstr z zawi­niąt­kiem, zro­bio­nych z liści. Otwo­rzył rękę i poka­zał sio­strze czte­ry mysz­ki. My w Pol­sce myszy się zwy­kle brzy­dzi­my, ale trze­ba pamię­tać, że są na świe­cie ludzie, dla któ­rych to cen­ne źró­dło biał­ka. Char­les chciał podzię­ko­wać, a prze­cież nie miał dosłow­nie nic innego.

Kury i jarmuż

Ale wra­ca­jąc do ubo­giej die­ty – dla­te­go tak bar­dzo potrzeb­na jest nasza szko­ła. Poza zwy­kły­mi przed­mio­ta­mi będzie­my tam uczyć dziew­czę­ta nowych spo­so­bów upraw, ogrod­nic­twa, hodow­li. Przy szko­le powstał ogró­dek, gdzie rosną warzy­wa, przy­wie­zio­ne z Pol­ski: jar­muż, fasol­ka, cebu­la, kapu­sta rzod­kiew­ka. Pomi­do­ry rosną jak sza­lo­ne! Są też kury, któ­re w epi­de­mii koro­na­wi­ru­sa są wyba­wie­niem. Potem powsta­nie fer­ma i sta­wy ryb­ne. Dziew­czę­ta nie tyl­ko nauczą się gospo­dar­stwa, ale dzię­ki temu szko­ła będzie mia­ła środ­ki na utrzy­ma­nie. Po ukoń­cze­niu szko­ły dziew­czę­ta dosta­ną doku­ment, że mogą zało­żyć wła­sną upra­wę czy hodow­lę. Będą mogły z tego żyć, a die­ta w regio­nie znacz­nie się wzbo­ga­ci w war­to­ści odżywcze.

Będzie­my też uczyć małe­go biz­ne­su i przed­się­bior­czo­ści. Pla­nu­je­my kur­sy kom­pu­te­ro­we dla dziew­cząt, któ­re nie mogły ukoń­czyć śred­niej szko­ły z powo­du zbyt wcze­sne­go macie­rzyń­stwa. Tutaj dziew­czę­ta bar­dzo wcze­śnie rodzą dzie­ci. Liczy­my na to, że nauka w szko­le – poza wszyst­ki­mi korzy­ścia­mi – też o te 3–4 lata odro­czy macie­rzyń­stwo. Gdy dziew­czy­na zacho­dzi w cią­żę w wie­ku 13, 14 lat, to dużo matek (i ich dzie­ci) umie­ra przy porodzie.

Jak towar

Nie­ste­ty, w Zambii czę­sto dziew­czę­ta są wyko­rzy­sty­wa­ne sek­su­al­nie, nawet przez człon­ków rodzi­ny. Pozba­wio­ne wykształ­ce­nia cze­ka­ją we wsiach, aż ktoś je będzie chciał za żonę. Rodzi­na przy­szłe­go męża pła­ci wte­dy rodzi­nie dziew­czy­ny kro­wę czy dwie. I tak dziew­czy­na bywa trak­to­wa­na: jak towar na wymia­nę. Nato­miast zupeł­nie ina­czej jest, gdy zdo­bę­dzie wykształ­ce­nie: wte­dy zysku­je sza­cu­nek! I szan­sę na lep­sze życie. Może poje­chać do mia­sta szu­kać pra­cy, może iść do zako­nu, może zało­żyć swo­ją upra­wę. Bez tego co naj­wy­żej może sprze­da­wać owo­ce man­go. A głów­nie to zaj­mo­wać się domem i cho­dzić po wodę. Śred­nio dwa, trzy razy dzien­nie dziew­czę­ta z 12-litro­wy­mi kani­stra­mi cho­dzą po wodę po kil­ka kilometrów.

Szko­ła powsta­ła, żeby dziew­czę­ta z bied­nych wio­sek, któ­re, nie­ste­ty, nie mają moż­li­wo­ści edu­ka­cji na pozio­mie szko­ły śred­niej, mogły iść do szko­ły. W nie­któ­rych wio­skach jest szko­ła pod­sta­wo­wa, obo­wią­zek szkol­ny jest powszech­ny (choć w prak­ty­ce bywa róż­nie), więc tak do 6. kla­sy jesz­cze jest ok. Cho­ciaż bywa, że dzie­ci, koń­cząc szko­łę pod­sta­wo­wą, nie potra­fią czy­tać ani pisać. W szko­łach prak­tycz­nie nie ma nic poza budyn­kiem, tabli­cą, sta­rą ław­ką i nauczy­cie­lem. Nawet kre­dę trze­ba sobie same­mu kupić, nie mówiąc już o mun­dur­ku (obo­wiąz­ko­wym, na któ­re­go nie wszyst­kich stać, przez co nie­któ­re dzie­ci nie cho­dzą do szko­ły), zeszy­tach i książ­kach czy posiłku.

Nie mają nic

Ale tra­ge­dia to zaczy­na się potem. Szko­ła kosz­tu­je. Za semestr to np. 4 000 kwa­cha (900 zło­tych), czy­li 30 wor­ków mąki kuku­ry­dzia­nej po 25 kg (prze­cięt­na rodzi­na potrze­bu­je jed­ne­go wor­ka na tydzień). To bar­dzo bied­ny rejon, a rodzi­ny są wie­lo­dziet­ne, więc czę­sto z całej rodzi­ny do szko­ły śred­niej pój­dzie 2–3 chłop­ców. Rodzi­ce do szko­ły wysy­ła­ją tyl­ko naj­star­szych – tych, co będą pra­co­wać i dokła­dać się do utrzy­ma­nia rodzi­ny. Dziec­ko, któ­re ma 16–17 lat, musi pra­co­wać, bo mama zaj­mu­je się domem, a ojciec nie jest w sta­nie zaro­bić na wszyst­kich. Jak chło­pak zro­bi zawo­dów­kę, zosta­je pomoc­ni­kiem na budo­wie, to jest szan­sa na zaro­bek. Naj­le­piej gdy z pro­gra­mu adop­cji ser­ca dosta­nie spon­so­ra i będzie miał wykształ­ce­nie wyż­sze. Tak, to moż­li­we rów­nież w Zambii – u nas prze­cież wszy­scy pra­cow­ni­cy, rów­nież inży­nie­ro­wie, to Zambij­czy­cy, wykształ­ce­ni na miej­scu. Nawet gdy chło­pak się nie uczy, to ma jakieś pie­nią­dze. Np. wypa­la węgiel drzew­ny, jedzie do mia­sta, sprze­da i wte­dy może sobie coś kupić. Nato­miast dziew­czę­ta nie mają nic.