Zebraliśmy środki na remont i budowę szkół w Republice Środkowej Afryki. Do Mbaibere przekazaliśmy 57 500,00 zł.
Tak aktualnie wygląda szkoła w Mbaibere.
Dzieci w Republice Środkowej Afryki. Marzą o zwykłej codzienności, bez wojny i prześladowań.
Wojna niszczyła Republikę Środkowej Afryki przez ostatnie kilka lat. Brutalna i okrutna, nawet jak na warunki afrykańskie. Nie odeszła ot tak. Zostawiła zrujnowany kraj, w którym produkt krajowy spadł niemal dwukrotnie w ciągu paru lat. Przede wszystkim jednak zostawiła okaleczonych przemocą ludzi, żyjących w strachu przed prześladowaniami i mordami, które wciąż się zdarzają.
Setki tysięcy uchodźców, trudne do oszacowania dziesiątki tysięcy zabitych. Głód, puste pola. Dzieci tysiącami zmuszane do zabijania. Zamknięte szpitale i ośrodki zdrowia, podobnie jak większość szkół. Te rany będą się leczyć długo.
Gimnazjum wydarte rebeliantom
Polscy kapucyni pracujący w wiosce Mbaibere mają pomysł, jak próbować przywracać normalność. Misjonarze pomagają ludności w regionie w budowie szkół, studni, kaplic i ośrodków zdrowia. Budynek gimnazjum, w którym uczą 600 dzieci, wydarli z rąk rebeliantom i w warunkach wojennych w ciągu jednego dnia zorganizowali w nim szkołę. Choć mieli propozycję ewakuacji, odmówili, postanawiając pozostać ze swoimi podopiecznymi. Tłumaczyli, że „głosić Ewangelię to być z ludźmi”. Teraz, gdy konflikt się wygasza, chcą wyremontować podstawówkę w Mbaibere, służącą trzystu dzieciakom oraz zbudować budynek dla zerówki.
Zerówka w Mbaibere mieści się w wiacie pokrytej strzechą. Po każdej fali deszczów w porze mokrej wiata nadaje się do remontu, a dzieci uczą się siedząc pod drzewem lub przerywają naukę.
Bez możliwości kształcenia się dzieci w Republice Środkowej Afryki czeka ciężka fizyczna praca. Według UNICEF, w tym kraju 63,5% dzieci w wieku od 5 do 14 lat jest zmuszanych do pracy.
Szkoła czy worek orzeszków ziemnych?
Zdaniem kapucynów, edukacja jest jednym z lepszych pomysłów na uzdrowienie kraju, w którym niemal połowa ludzi jest analfabetami. Bracia opowiadają o funkcji sekretarza gminnego – osobie w wiosce, do której niepiśmienni przychodzą z prośbą o napisanie bądź przeczytanie listu.
Dorośli bez wykształcenia nie do końca rozumieją potrzebę posłania dziecka do szkoły, która przecież kosztuje. Za rok nauki można kupić kilkudziesięciokilowy worek orzeszków ziemnych. Dla ludzi na co dzień walczących o zdobycie pożywienia jest to wydatek ogromny. Dlatego ledwie 40 proc. dzieci kończy podstawówkę. Reszta idzie w pole, wykonując te same ciężkie prace, co dorośli.
Katolicka, czyli lepsza
Problemem jest też jakość państwowych szkół – często zajęcia się nie odbywają, a słabo lub w ogóle nieopłacani nauczyciele odwołują zajęcia a nierzadko wykorzystują uczniów do pracy na polach. Całymi tygodniami szkolne zajęcia zaczynają i kończą się na porannym apelu.
Inaczej wygląda nauka w szkole prowadzonej przy misjonarzy. Kapucyni przy każdej misji prowadzą szkoły, w których zajęcia są na dobrym poziomie. Wszyscy chcą się tam dostać. Dzięki zebranym przez naszą fundację środkom będą mogli wyremontować podstawówkę w Mbaibere, służącą trzystu dzieciakom oraz zbudować budynek dla zerówki.