Nasze działania to pomoc konkretnym ludziom, która zmienia ich życie
Elodie tworzy formy krawieckie. Jej mama wychowuje siedmioro dzieci, w wielkiej biedzie, więc dziewczyna musiała wybrać szkołę, która da jej konkretny zawód. Rodzina mieszka na budowie, bez wody i prądu.
Jest jedną z 120 młodych osób, uczących się w wspieranym przez nas centrum edukacyjnym w Yaounde w Kamerunie. Młodzież uczy się m.in. krawiectwa i informatyki. Dzieci mogą się tu uczyć i bawić (puzzle, kolorowanki, filmy). Fundacja sfinansowała: położenie płytek, zakup 10 maszyn do szycia, zakup 15 komputerów, energię solarną.
Elodie
Lucianne była jedną z pierwszych, która wzięła udział w produkcji mydła w Mongoumba. Teraz pomaga innym kobietom, gdy któraś potrzebuje pieniędzy na szkołę czy jedzenie dla dzieci. Przeszkoliła już kilka kobiet. Prawie wszystkie panie, które zaczęły produkować i sprzedawać mydło, z pierwszego zarobku poszły z dziećmi do lekarza. Konsultacja w lokalnym ośrodku jest bardzo tania: 200 franków (odpowiednik trzech sprzedanych mydeł), ale i tak matek nie było na to stać.
Kobiety z projektu to Pigmejki. To najuboższa ludność kraju. Mieszkają w obozowiskach w lasach. Żyją w głównej mierze z tego, co daje natura. Bardzo często są źle traktowani. Za ewentualną pracę w polu są opłacani szczątkowo lub w ogóle, pracując jedynie za wyżywienie. Społeczność Pigmejów nie ma praktycznie żadnych pieniędzy.
Lucianne
Manuelle ma 12 lat i pięcioro rodzeństwa. „Mój starszy brat, który jest już w szkole średniej, nigdy nie używał komputera – opowiada dziewczynka. – Uczą się tylko teorii. Jestem jedyną osobą w domu, która na komputerze potrafi napisać coś oprócz nazwiska. Jestem dumna z mojej praktycznej nauki w szkole!”.
Komputery dla uczniów szkoły w Abong Mbang (Kamerun) już służą! Poziom nauczania jest tu bardzo wysoki. Kończącą klasę (szóstą) zdało w ostatnim roku szkolnym 100% uczniów! Nic dziwnego, że placówka cieszy się popularnością i wśród rodziców, i uczniów. Obecnie jest ich ponad 300. Na tę liczbę dzieci szkoła posiadała tylko kilka używanych komputerów. Rodzice zadeklarowali zakup kolejnych trzech. Stąd nasz projekt zakupu 10 komputerów dla uczniów.
Manuelle
Fifa z Berevo urodziła się w rodzinie, w której trzy kobiety z gromadką ośmiorga dzieci muszą same wyżywić wszystkich. Nie mają nic – nawet kawałka pola. Ich dom to chata pokryta kawałkiem blachy, w której w lecie upał dochodzi do 40–50 stopni. Kobiety pieką placki mukarui i sprzedają je na zarobek.
Fifa była kiedyś tak głodna, że zjadła wszystkie leki, jakie rodzina dostała w przychodni. Bardzo spuchła i zaczęła chorować. Po około pół roku odżywiania zaczęła przybierać na wadze i od razu poprawiły jej się wyniki w szkole. Rodzina także została objęta pomocą.
Fifa
Mirelle ma 15 lat. Uczy się krawiectwa. Mieszka z rodziną w baraku, w osiem osób. Tato zmarł. Mama jest bez stałej pracy. Mirelle świetnie sobie radzi. Sporo już szyje – umie zrobić już tradycyjne suknie kaba. Mirelle cierpi na wrodzoną chorobę reumatyczną. Bywają dni, kiedy nie jest w stanie chodzić. Zdobycie zawodu, który pozwoli jej pracować na siedząco, jest dla niej życiową szansą.
W Yaounde (Kamerun) grupa 120 uczennic i uczniów ze skrajnie biednych rodzin może się uczyć w tutejszym centrum edukacyjnym. Uczą się tu m.in. na krawcowe czy techników komputerowych. W latach 2021–22 sfinansowaliśmy dla centrum m.in.: położenie płytek, zakup 74 par drzwi, maszyn do szycia i komputerów.
Mirelle
Theresa nie mogła ukończyć edukacji, bo jej rodzina była zbyt uboga. Praca na farmie w Kiabakari (Tanzania) to szansa dziewczyny na godne życie. – Bardzo lubię pracę przy kurach – mówi Theresa. – Wyzwaniem jest utrzymanie tylu kurcząt w cieple – śmieje się dziewczyna.
W zachodniej Tanzanii zbudowaliśmy i wyposażyliśmy farmę w Kiabakari. Farma już działa, a jedzenie, które wytwarza, służy dzieciom w szkole. To rozwojowy projekt inwestycyjny, dający pracę oraz będący jednym ze źródeł utrzymania miejscowego przedszkola i szkoły dla 300 dzieci!
Theresa
Marie Chauncey
Thérèse
Jean Noel
Mama Helene (Nguelemendouka, Kamerun) od wielu lat przygarnia sieroty. Wraz z mężem długie lata prowadzili sierociniec dla ośmiorga dzieci. Nie mogli mieć własnych dzieci, przez co spotykali się z ostracyzmem. Ludzie uważali kobietę za niepełnowartościową. Niestety, mąż Helene już nie żyje, a ona sama się już starzeje (65 lat). Na szczęście, otrzymuje pomoc z Polski. Nasza Fundacja sfinansowała dla Helen zakup nowej sztucznej szczęki.
Mama Helene
Alice
Jean (Mampikony, Madagaskar), nazywany jest przez wszystkich Lesoa. Mieszka w maleńkim szałasie z bambusa w bardzo skromnych warunkach. Rodzice Jean de Dieu i Jalinne wychowują ośmioro dzieci. Jean jest drugi z kolei. Mama sprzedając ryby na bazarze, zarabia bardzo niewiele. Tata pracuje fizycznie, ale to i tak nie starcza na podstawowe wyżywienie. Zazwyczaj jedzą tylko ryż, a gdy go brakuje, gotowany maniok. Chłopiec opiekuje się młodszym rodzeństwem, rąbie drewno oraz nosi wodę z odległej studni. Sytuacja w domu jest bardzo trudna. Wszyscy śpią na ziemi w jednym małym pomieszczeniu. Na powierzchni około 2x4 m brakuje nawet miejsca na podłodze, by wszyscy mogli się położyć. Bez pomocy z zewnątrz nie było możliwości na naukę. Jean uczył się we wspieranym przez nas gimnazjum. Jego marzeniem jest zostać rolnikiem, ale — jak dodaje — wykształconym rolnikiem. W przerwach od nauki zajmuje się kurami. Za zaoszczędzone pieniądze kupuje garść kukurydzy, żeby „kury też były szczęśliwe”.
Jean Randrianarisoa
Marie Jeanne (Kamerun) ma cztery lata. Jej rodzice zmarli na AIDS. Dziewczynka była pod opieką przychodni zdrowia przy misji i regularnie dostawała mleko w proszku. Dzięki temu jest zdrowa – wirus bowiem przenosi się wraz z mlekiem matki. Mleko to jest niedostępne cenowo dla większości kobiet z Kamerunu. Nasza Fundacja zakupiła zapas takiego mleka oraz regularnie wspiera ośrodek zdrowia w Essengu, który szczególną troską obejmuje chorych na AIDS, a zwłaszcza kobiety ciężarne i dzieci. Rocznie w tym ośrodku zdrowia przychodzi na świat około 120–130 dzieci, z których jedna szósta to dzieci matek seropozytywnych. Małą Marie Jeanne zajęła się jej ciocia — siostra jej mamy. Dziewczynka niedługo pójdzie do szkoły.