Nasze działania to pomoc konkretnym ludziom, która zmienia ich życie


Mirelle ma 15 lat. Uczy się krawiectwa. Mieszka z rodziną w baraku, w osiem osób. Tato zmarł. Mama jest bez stałej pracy. Mirelle świetnie sobie radzi. Sporo już szyje – umie zrobić już tradycyjne suknie kaba. Mirelle cierpi na wrodzoną chorobę reumatyczną. Bywają dni, kiedy nie jest w stanie chodzić. Zdobycie zawodu, który pozwoli jej pracować na siedząco, jest dla niej życiową szansą.
W Yaounde (Kamerun) grupa 120 uczennic i uczniów ze skrajnie biednych rodzin może się uczyć w tutejszym centrum edukacyjnym. Uczą się tu m.in. na krawcowe czy techników komputerowych. W latach 2021–22 sfinansowaliśmy dla centrum m.in.: położenie płytek, zakup 74 par drzwi, maszyn do szycia i komputerów.
Mirelle
Theresa nie mogła ukończyć edukacji, bo jej rodzina była zbyt uboga. Praca na farmie w Kiabakari (Tanzania) to szansa dziewczyny na godne życie. – Bardzo lubię pracę przy kurach – mówi Theresa. – Wyzwaniem jest utrzymanie tylu kurcząt w cieple – śmieje się dziewczyna.
W zachodniej Tanzanii zbudowaliśmy i wyposażyliśmy farmę w Kiabakari. Farma już działa, a jedzenie, które wytwarza, służy dzieciom w szkole. To rozwojowy projekt inwestycyjny, dający pracę oraz będący jednym ze źródeł utrzymania miejscowego przedszkola i szkoły dla 300 dzieci!
Theresa
Marie Chauncey
Thérèse
Jean Noel

Mama Helene (Nguelemendouka, Kamerun) od wielu lat przygarnia sieroty. Wraz z mężem długie lata prowadzili sierociniec dla ośmiorga dzieci. Nie mogli mieć własnych dzieci, przez co spotykali się z ostracyzmem. Ludzie uważali kobietę za niepełnowartościową. Niestety, mąż Helene już nie żyje, a ona sama się już starzeje (65 lat). Na szczęście, otrzymuje pomoc z Polski. Nasza Fundacja sfinansowała dla Helen zakup nowej sztucznej szczęki.
Mama Helene

Alice

Jean (Mampikony, Madagaskar), nazywany jest przez wszystkich Lesoa. Mieszka w maleńkim szałasie z bambusa w bardzo skromnych warunkach. Rodzice Jean de Dieu i Jalinne wychowują ośmioro dzieci. Jean jest drugi z kolei. Mama sprzedając ryby na bazarze, zarabia bardzo niewiele. Tata pracuje fizycznie, ale to i tak nie starcza na podstawowe wyżywienie. Zazwyczaj jedzą tylko ryż, a gdy go brakuje, gotowany maniok. Chłopiec opiekuje się młodszym rodzeństwem, rąbie drewno oraz nosi wodę z odległej studni. Sytuacja w domu jest bardzo trudna. Wszyscy śpią na ziemi w jednym małym pomieszczeniu. Na powierzchni około 2x4 m brakuje nawet miejsca na podłodze, by wszyscy mogli się położyć. Bez pomocy z zewnątrz nie było możliwości na naukę. Jean uczył się we wspieranym przez nas gimnazjum. Jego marzeniem jest zostać rolnikiem, ale — jak dodaje — wykształconym rolnikiem. W przerwach od nauki zajmuje się kurami. Za zaoszczędzone pieniądze kupuje garść kukurydzy, żeby „kury też były szczęśliwe”.
Jean Randrianarisoa

Marie Jeanne (Kamerun) ma cztery lata. Jej rodzice zmarli na AIDS. Dziewczynka była pod opieką przychodni zdrowia przy misji i regularnie dostawała mleko w proszku. Dzięki temu jest zdrowa – wirus bowiem przenosi się wraz z mlekiem matki. Mleko to jest niedostępne cenowo dla większości kobiet z Kamerunu. Nasza Fundacja zakupiła zapas takiego mleka oraz regularnie wspiera ośrodek zdrowia w Essengu, który szczególną troską obejmuje chorych na AIDS, a zwłaszcza kobiety ciężarne i dzieci. Rocznie w tym ośrodku zdrowia przychodzi na świat około 120–130 dzieci, z których jedna szósta to dzieci matek seropozytywnych. Małą Marie Jeanne zajęła się jej ciocia — siostra jej mamy. Dziewczynka niedługo pójdzie do szkoły.
Marie Jeanne

Jurek
